26.01.2016

Miasteczko

"Nie znał się zbytnio na słowiańskich mitach, 
ale wiedział, że coś takiego jak upiory, strzygi, zmory,
czy w co to tam jeszcze niegdyś wierzono,
nie istnieją."

Naprawdę chciałabym wreszcie trafić na dobry polski horror. To po Dardzie. Może pamiętacie mój zawód związany z Domem na Wyrębach, chwilę później powtórzony w Słonecznej Dolinie? Zła byłam na pana Dardę niemiłosiernie (pomimo całej sympatii jaką go darzę), potem mi przeszło. W temacie współczesnej polskiej grozy obronił się jeszcze Miłoszewski, bo jego Domofon był zabiegiem dość ciekawym i przede wszystkim (a to wcale nie takie oczywiste!) dobrze napisanym. Po przeczytaniu Miasteczka autorstwa znanego duetu Cichowlas & Radecki tylko jedna (paskudna) myśl przychodzi mi do głowy — polska groza ma się nie za dobrze. Naszym autorom chorych pomysłów nie brakuje (o tym porozmawiamy), brakuje za to warsztatu. I tu będę się czepiać podobnie, jak czepiałam się Dardy, a może nawet bardziej. Nie, wcale nie jest źle. Jest... karykaturalnie poprawnie. Niektóre zdania aż kipią od nie do końca zgrabnie wprowadzonej redakcji. Poprawnej redakcji. Za poprawnej. Poprawnie?! Panowie, o co chodzi? Chcieliście stworzyć ładnie napisany erotyczny horror, w którym nie przebieracie w okropnościach? Horror okraszony soczystymi pomysłami, ale podany na marnej zastawie? Co się dzieje z polską literaturą straszną? Czy zamiast treścią i wymową naprawdę musi straszyć taką słabizną? Rozumiem, że z dwugłosami bywa różnie. Nie wiem jak wygląda sprawa współautorstwa — kto, co i jak pisze; ale tutaj stanowczo coś nie zagrało. Liczne powtórzenia, banały, frazesy, infantylizm stylu. Piszecie o strasznych rzeczach, ale one przestają być straszne, gdy tekst zamiast straszyć, za chwilę zaczyna najzwyczajniej śmieszyć i irytować. Dlaczego miałam wrażenie, że czytam znowu Dardę? Chciałam przeczytać coś Cichowlasa i Radeckiego! Dlaczego polscy, zdolni pisarze tak "odwalają" te swoje książki? Czemu piszą na jedno kopyto? 

Już na początku miałam pewne déjà vu. Miasteczko, którego nie ma. Czy nie tak też było ze Starzyzną z dardowej Słonecznej Doliny? Pomysł z podejrzanym (czemu podejrzanym — średnio to było wyjaśnione) dziennikiem jednej z mieszkanek Morwan aż sam się prosi, by porównać go do pomysłu z dziennikiem ze Słonecznej Doliny. Ale w porządku; konwencja jest inna. Młode małżeństwo wybiera się na urlop do Morwan, mazurskiej mieściny, której — jak się później okaże, nie ma na mapach. Po pobliskim lesie błąka się siwowłosa kobieta (u Dardy błąkała się dziewczynka). Ludzi w miasteczku wydaje się trawić jakaś straszna choroba. Na drzwiach domów wiszą martwe sroki. Bohater już na początku pobytu trafia nad jezioro pełne krwi i ludzkich ciał. Zgroza. Pewnie, że zgroza! Do tego w miasteczku grasują trzy siostry nimfomanki. Zmory? Sukkuby? To, co robią ze swoimi ofiarami, jest obrzydliwe. Tutaj panowie się trochę popisali. Jeśli ktoś lubi horrory erotyczne z silną domieszką gore, to chyba polecam, choć nie pozazdroszczę panom wyobraźni. Pochwalić wolę nawiązania do słowiańskich wierzeń, bo tym właśnie Miasteczko broni się w moich oczach, choć... nie wybrania. 

Rzadko podczas lub chwilę przed pisaniem recenzji sięgam do recenzji już powstałych. Nie chcę się sugerować, ani poczynić przypadkowego plagiatu. Tym razem jednak nie mogłam zebrać myśli i w czasie, gdy powstawał drugi akapit (czyli niemal przy końcu) zerknęłam na dwie skrajnie odmienne opinie o Miasteczku. Autorka pierwszej — pozytywnej, określiła je jako "100% polskiego horroru". Brawo, niezbyt dobrze to świadczy o polskim horrorze. W drugiej opinii — negatywnej, pojawiły się takie określenia jak "szmira" o "sztywnym, mdłym i prostackim" stylu (aż tak źle nie było) i o tandetnej i prymitywnej erotyce. Autor recenzji porównuje Cichowlasa i Radeckiego do napalonych nastolatków, a ja na tym poprzestanę. Popatrzę na całość. Nawet moja słabość do słowiańskiej mitologii nie broni kiczowatego podejścia, jakie zaserwowali nam autorzy. Jest słabo, a ja mam duże wymagania nawet do tzw. horrorów rozrywkowych, bo takim horrorem właśnie jest Miasteczko. Przeczytać można, ale bardzo chciałabym, by Videograf zaczął zaskakiwać mnie czymś naprawdę dobrym. I może jeszcze zaskoczy. Ot, na przykład Kulpą.

Wg mojej skali 2/5

Miasteczko
Robert Cichowlas, Łukasz Radecki
Wydawnictwo Videograf
Rok wyd. 2015
s. 320


Książka przeczytana w ramach wyzwań:
PRZECZYTAM POLSKI HORROR W 2016 ROKU

82 KSIĄŻKI (6)
  

Wcześniej na blogu:

    https://blogger.googleusercontent.com/img/b/R29vZ2xl/AVvXsEhshTvR3qCvs6v5eBbmQaVXilHPFKOhtYQxk7N1JmMluP439kn7QMx0ZE4-MuiMuOubcNnOSOAuDVfzkh5r63i39imvLoNeM19x0PiYDK4npobdphUPASV_gSsAGUWkVMHTZC-cr8p8gHE/s1600/621275-352x500.jpg    

zBLOGowani.pl

A w odwiedziny chodzę do:

Wyzwanie czytelnicze 2018

2018 Reading Challenge

2018 Reading Challenge
Luka has read 0 books toward her goal of 60 books.
hide

Obsługiwane przez usługę Blogger.