w którym światło nie ma sił. Czai się po kątach,
próbuje oderwać od powierzchni rzeczy, ale przedmioty są
jak namagnetyzowane. Wessały nie tylko blask.
Same też powoli znikają, zmniejszają się, zapadają w siebie.
W środku dnia trzeba zapalać lampę, by je odnaleźć."
Ale Kucając to przede wszystkim ciepły oddech zwierząt, ciemny prostokąt drzwi prowadzący do obory, gdzie babka doi krowy, metafizyka trwania w tej ciemności, w której nie można odnaleźć konturów niczego. Nawet własnej drogi. To nie tylko środkowoeuropejska, pogodowa mentalność, którą wyznaczają nam pory roku, wieczna zmienność, którą z kolei sami wyznaczamy sobie własne istnienie. To pokora. To cisza. Zatrzymanie się w progu i nasłuchiwanie. Głaskanie chorego psa, dotykanie gorących wnętrzności owcy, "zamiana mięsa w kalorie, w furkot, w życie", z których bierze się ptasi ruch. W tym, o czym pisze Stasiuk, nie ma nic obrzydliwego, bo i on pisze o tym tak jak nikt inny jeszcze nie pisał. Delikatnie, choć niemal namacalnie dotyka żywego, pulsującego wnętrza istnienia. A potem: przemijania, śmierci, przemiany. W piękny, ale i bardzo bezpośredni sposób pisze o zwierzęcej dzikości, zwierzęcej indywidualności, ale i zależności, o mrokach każdej z pór roku, o własnym dziecięcym strachu przed południcą i wielu innych odczuciach związanych z naturalnym rytmem świata. Chciałabym nazwać jego prozę metafizyczno-naturalistyczną, esencjonalną, w pewnym sensie nawet mistyczną, choć nie potrzeba jej podobnych etykiet.
Nic dziwnego, że takim Stasiukiem tak się zachwycam. Kucając to zbiór tekstów, które już czytałam. Pojawiły się w Dukli, w Jadąc do Babadag, a najwięcej w podobnym zbiorze zatytułowanym Nie ma ekspresów przy żółtych drogach. Zanim zorientowałam się, że pewne literackie déjà vu, którego doświadczyłam już przy czytaniu pierwszego rozdziału – jest bardzo zasadne, byłam przekonana, że Stasiuk wrócił na dobre tory. Nerwowość i łapczywość, a i nieprzyjemna chaotyczność, jaka przebijała się przez jego ostatni Wschód, trochę stępiła moje uczucia do jego prozy. Myślałam, że Kucając to będzie piękny powrót. I jest, tyle że dosłowny. Nie mam jednak za złe Stasiukowi tego Kucając. Ładnie ilustrowane, z przemyślanym doborem tekstów. Niewielki format sprzyja zabieraniu go gdzieś ze sobą w drogę. Dobre zarówno dla początkujących czytelników prozy Stasiuka, jak i dla jej wieloletnich wielbicieli.
Wg mojej skali 5/5
Kucając
Andrzej Stasiuk
Wydawnictwo Czarne
Rok wyd. 2015
s. 128
Książka przeczytana w ramach wyzwań:
104 KSIĄŻKI (55)