Niech nikogo nie dziwi w tym miesiącu widok owych stosów. Stałam się kolejną ofiarą wielkiej arosowej wyprzedaży (poza Przebudzeniem Kinga, które przyszło z Prószyńskiego) i powinno być to wytłumaczenie wystarczające. Co to jest dwanaście książek, prawda? ;) Poza tym już wszystko wyjaśniam:
Stos górny (od dołu):
1. Pestki winorośli i trzy jabłka. Reportaże z podróży do Gruzji i Armenii, Marcin Sawicki - jeśli pamiętacie mój październikowy stos, to wiecie, że znalazły się w nim Cztery zachodnie staruchy, też z podlaskiej Fundacji Sąsiedzi! Wydawnictwo jest dość młode, ale już wyrobiło sobie solidną pozycję na rynku. Nic dziwnego. Jakość wydań jest bardzo wysoka, a wnętrze bogate treściowo i jakościowo. Do kolekcji brakuje mi jeszcze Białorusi (ale czytałam!) i Podlaskiego.
2. Wszystko, co lśni, Eleanor Catton - oto jak bardzo można się pomylić oceniając książkę po... okładce. Bo ja Wszystko, co lśni oceniłam jako powieść glamour, modną, kobiecą (w skrócie: nie dla mnie), nie wiedząc nawet co drzemie w środku. Nie zwróciłabym na nią uwagi, gdyby nie wywiad z autorką, który czytałam oniemiała i coraz bardziej zafascynowana! Dlatego jest. Nie mogłam odmówić nowozelandzkim tajemnicom i gwiazdom.
3. Nieproszony gość, Charlotte Link - tym razem postanowiłam sobie nowej Link nie odmawiać. O, uzasadnienie. Fabuła trochę przypomina inne książki tej niemieckiej autorki, ale liczę na jej pomysłowość.
4. Galveston, Nic Pizzolatto - a to ta książka, z której okładki nie mogłam wyczytać czy tytuł jej to Nic, a autor Galveston, czy może na odwrót. Najważniejsze, że autorem jest twórca rewelacyjnego serialu True detective!
5. Rumun goni za happy endem, Bogumił Luft - moja pozycja obowiązkowa. Już chyba wiecie, że mam słabość do Rumunii i innych krajów bałkańskich. Pewnie nie pobije Bukaresztu, ale nie takie było zamierzenie, a ja nie nastawiam się na drugi Bukareszt. Po kilku prześledzonych zdaniach, myślę, że wsiąknę i nie będę mogła się oderwać.
Stos dolny (od dołu):
1. Dom na wyrębach, Stefan Darda - tego pana wcale się tu nie spodziewałam, ale naczytawszy się tych Waszych recenzji (do Śniącego mówię!), nie mogłam dalej ignorować istnienia Dardy. Zobaczymy cóż wart ten jego polski horror.
2. Oni, Olga Haber - a to niespodzianka, którą sama sobie sprawiłam. Za Dardą przydreptała Olga Haber, że to niby w temacie, że może strasznie będzie...
3. Zasługa nocy, Mateusz M. Lemberg - jak wyżej. Zaczynamy próby z polskimi autorami powieści z dreszczykiem. Tak. Aż się boję.
4. Wendigo i inne upiory, Algernon Blackwood - przypomniałam sobie o tej klasyce jakoś przypadkiem i nie mogłam sobie odmówić. To opowiadania, więc będzie mi ciężko, ale liczę, że poziom wszystko wynagrodzi. Poza tym Lovecraft Blackwooda uwielbiał.
5. Duch pani Crowl, Joseph Sheridan Le Fanu - jak wyżej. Podobno snuje przewspaniałe dziewiętnastowieczne opowieści o duchach i chyba tylko Lovecraft mu dorównuje! Nie mogę się doczekać. Cudowna okładka z kotem!
6. Przebudzenie, Stephen King - tego wyboru chyba tłumaczyć nie muszę. Ostatnio dużo o tym na moim facebookowym fanpage'u. Dowiedzieliście się z niego, że poza książką stałam się właścicielką kingowego kalendarza-olbrzyma.
7. Stukostrachy, Stephen King - to na dokładkę. Wersja pocket, ale za śmieszne pieniądze. Kiedyś i w Stukostrachy się porządnie wgryzę (gdy tylko będzie czas!).
Podobają Wam się moje stosy?
Co z nich już czytaliście (tak, tak, poza Kingiem i Dardą ;))?
Przestrzenie tekstu znajdziecie teraz również na Facebooku: