Tegoroczny marcowy stos jest... o połowę niższy niż powinien. Tak, tak. Nie chciałam, byście przerazili się ilością zakupionych przeze mnie książek. A tak poważnie — do stosu powinni dołączyć: Miłoszewski z Domofonem, Chmielarz z Farmą lalek i Przejęciem, Kociejowski z Ulicznym filozofem, i być może coś jeszcze, ale większość nowych egzemplarzy poupychałam gdzieś na półki i na razie ciężko je stamtąd wydobyć. To, co widzicie powyżej, to zakupy dosyć świeże.
Od dołu:
1. Frédéric Beigbeder, Pierwszy bilans po apokalipsie — nie jest to bynajmniej literatura sci-fi, ani żaden kolejny twór o zombie, choć tytuł rzeczywiście może na to wskazywać (z uwagi na książki typu Apokalipsa Z, Po apokalipsie). Beigbeder pisze o końcu książki papierowej, o wypychaniu jej z rynku przez wszelkie e-booki, audiobooki itd. A przede wszystkim pisze o książkach, które jeszcze w formie "papierowych tygrysów" (czyli książek w wersji tradycyjnej), robią i robić będą na nim wrażenie. Ponoć Beigbeder słynie z erudycji i ironicznego stylu, więc lektura zapowiada się wybornie!
2. Pascal Mercier, Nocny pociąg do Lizbony — to był czysty poryw. Pomyślałam, że to będzie coś wyjątkowego, a że Lizbonę widziałam i lubię (podróże za pisarzami też lubię, bo to w dużej mierze chyba o tym), mogę przeczytać tej wiosny coś innego. A gdy już zamówiłam, zobaczyłam ten tytuł u Owcy. Uśmiech cichego porozumienia nadal nie chce zejść mi z ust.
3. Ota Pavel, Śmierć pięknych saren. Jak spotkałem się z rybami — a to coś, co za mną chodzi od czasu, gdy zaobserwowałam, że coraz częściej sięgacie po literaturę czeską.
4. Hubert Klimko-Dobrzaniecki, Kołysanka dla wisielca, Dom Róży — od początku do końca dzięki Ekrudzie.
5. Marek Krajewski, Śmierć w Breslau — skoro już przekonuję się do polskich kryminałów, wstyd nie spróbować książek Krajewskiego. Wybór pierwszej książki "na próbę" był prosty. Śmierć w Breslau to pierwsza część z cyklu o Mocku i zarazem pierwsza książka Krajewskiego.
6. Zygmunt Miłoszewski, Gniew — zanim zdecydowałam się na zakup audiobooka, zaczęłam czytać Gniew w wersji papierowej. I co? I zabrakło mi głosu Jarocińskiego, który mistrzowsko przeprowadził mnie przez Uwikłanie i Ziarno prawdy. Styl Miłoszewskiego na tym nie straci, gdy wpompuję go sobie do uszu, a nie sczytam z kartki. To mój pierwszy zakupiony audiobook. Kompletny pewnik!
Uprzedzałam Was, że muszę trochę odpocząć od bloga i blogowego świata,
a jednak nie umiem zniknąć zupełnie ;)
Dlatego 1 kwietnia opublikuję tradycyjne otwarcie miesiąca,
czyli notkę podsumowującą marzec i wprowadzającą w kwiecień.
Pewnie i tak będę tu częściej, niż przypuszczałam :)