Kilka miesięcy temu powiedziałam: stop. Koniec obsesyjnego kupowania książek. Koniec comiesięcznych zamówień. Ale z racji, że październik jest takim wyjątkowym miesiącem (bo jesień, bo moje urodziny itd.) postanowiłam jednorazowo wyłamać się z postanowień — choć i tak miałam
wyrzuty sumienia i długo zwlekałam z zakupami. A może tak poczekać aż
wyjdzie nowy Stasiuk? — dumałam. A może do listopada na Sekrety Twin Peaks? Blokadę przełamało Czarne Anny Kańtoch, które kupiłam jako pierwsze, po okazyjnej cenie u Marty z Zaczytanej mamy. A potem zamówienie poszło. A w nim: druga część cudownego Bestiariusza Słowiańskiego (jeszcze okazalsza od pierwszej!), oczywiście Lovecraft i Przyszła na Sarnath zagłada, której nie mogło tu nie być. Jest też nowe, piękne wydanie Nigdziebądź Gaimana z wydawnictwa MAG (czytałam, ale nie miałam własnego egzemplarza). Jest także nowy Stasiuk z Osiołkiem i druga część Mroków Borszewicza — Pomroki. Taki wyczekany książkowy zakup cieszy jak żaden dotąd!
~ ~ ~
Dodatkowym, ale i dokładnie przemyślanym zakupem tego miesiąca był spersonalizowany kalendarz-organizer LADY PLANER 2017. Osobiście często korzystam z książkowych kalendarzy; w tym roku zdarzyło mi się mieć Happy Planner, z którego byłam raczej zadowolona. Wadziły mi jedynie jego wymiary, a w środku gryzła przesadna kolorystyka. Potrzebowałam czegoś minimalistycznego, schludnego, na pewno formatu A5 lub B5. U Kasi (Świat Kasiencjusza) pojawiła się niedawno recenzja Lady Planera i pewnie bez niej zginęłabym wśród ofert oryginalnych planerów, albo i poprzestała na jakimś kalendarzu tradycyjnym. A ja chciałam, by taki planer zaczynał się już na listopadzie tego roku, bo wtedy rozpoczynam studia podyplomowe. Chciałam również, aby był przejrzysty i wygodny. Nie miałam pojęcia, jak wspaniałym pomysłem jest to spersonalizowanie w Lady Planerze! Sama mogłam wybrać okładkę (np. dodać własne napisy), wybrać układ stron, a także — co bardzo mi się podoba — wyszczególnić ważne dla mnie w roku daty i wydarzenia, by wszystko to zostało wpisane do środka za mnie!
Zalety: spersonalizowanie, format A5, minimalistyczny układ, czarno-biała kolorystyka w środku, lusterko (które można przykleić w dowolnym miejscu), dużo miejsca na wpisy, pokaźna check-lista, zakładki, kołonotatnik, dowolny wybór początkowego miesiąca
Wady: cena (wada to, albo nie wada; Lady Planer kosztuje 115 zł., z przesyłką 125 zł.), początkowo toporne przewracanie stron (ale kalendarz się "wyrabia"; tego samego słowa użyła Kasia w swojej recenzji), waga (jest trochę ciężki, choć to ja sama wybrałam układ dzienny stron, więc pewnie nie mogło być inaczej), nazwa (głupota — Lady Planer kojarzy mi się tak... kobieco, a ja trochę nie przepadam za takimi słodkimi, kobiecymi nazwami)
A Wy używacie jakichś wymyślnych organizerów?
Zalety: spersonalizowanie, format A5, minimalistyczny układ, czarno-biała kolorystyka w środku, lusterko (które można przykleić w dowolnym miejscu), dużo miejsca na wpisy, pokaźna check-lista, zakładki, kołonotatnik, dowolny wybór początkowego miesiąca
Wady: cena (wada to, albo nie wada; Lady Planer kosztuje 115 zł., z przesyłką 125 zł.), początkowo toporne przewracanie stron (ale kalendarz się "wyrabia"; tego samego słowa użyła Kasia w swojej recenzji), waga (jest trochę ciężki, choć to ja sama wybrałam układ dzienny stron, więc pewnie nie mogło być inaczej), nazwa (głupota — Lady Planer kojarzy mi się tak... kobieco, a ja trochę nie przepadam za takimi słodkimi, kobiecymi nazwami)
A Wy używacie jakichś wymyślnych organizerów?
Na zdjęciach mój własny, spersonalizowany Lady Planer.
Z wybranymi przeze mnie cytatami (Hesse!) i układem stron.