Chciałam zacząć ten post od słów: "Islandia. Kraina lodu. O niewyobrażalnie pięknych...", albo coś w stylu: "A wiecie, że w Islandii...", ale przed wyborem którejkolwiek z tych opcji szybko się powstrzymałam. Jeśli miałabym wychwalać piękno Islandii, to na pewno nie w zestawieniu z książką (no, folderkiem raczej) pani Magdaleny Węcławiak, bo ani trochę nie pobudziła mojej wyobraźni. Jeśli zaś miałabym zasypać Was nowinkami o życiu w Islandii, o których jeszcze nie wiecie, to obok Mojej Islandii, poleciłabym pogrzebać w sieci (ludzie prowadzą niesamowite blogi!). Sama nie jestem znawcą tematu, o Islandii wiem tyle, ile się napatrzyłam w szklany ekran i gdzieś coś kiedyś przeczytałam. Ludzie jakoś nie piszą książek o Islandii (i nie mówię tutaj o przewodnikach Pascala). W polskiej literaturze znalazłam dopiero jedną - Islandzkie zabawki Mirosława Gabrysia (i to jest wydawnictwo Pascal), nie za grubą książkę. Nie ma nawet typowego podręcznika po polsku do nauki języka islandzkiego. Jakby ta wyspa była albo tak bardzo nieznana, albo tak nieinteresująca, albo jeszcze lepiej - niemal niedostępna. Pisze się książki o jakimś dalekim Laosie, o Wyspach Owczych, o Pitcairn (wyspie zamkniętej i odciętej od świata), a o przepięknej Islandii, z jej cudownym ukształtowaniem terenu, kolorystyką ziemi kontrastującej z granatem oceanu i błękitem gorących źródeł, nie ukazuje się w druku prawie nic. Tym zabawniejsze, że tuż po rodowitych Islandczykach, pierwszym człowiekiem, którego spotkacie na Islandii, będzie... Polak.
Magdalena Węcławiak postanowiła przełamać tę islandzką pustkę na rynku wydawniczym. Niestety zrobiła to w sposób bardzo asekuracyjny. Napisała mało. Napisała zwięźle. Napisała tak, jakby ktoś ją gonił i poprzez to musiała zawrzeć mnóstwo informacji w jednym akapicie. Napisała ze stanowiska kobiety, która mieszka w Islandii osiem lat, tam założyła rodzinę, urodziła dziecko i nic w tym złego, że poprzez swój pryzmat opisuje Islandię. Dużo złego w tym, że generalizuje. Ale może każdy, kto chce opisać jakiś naród, generalizuje. Tam jej dziecko chodzi do przedszkola i dowiadujemy się jak jest w islandzkich przedszkolach. Jak jest w domach starości, w przeciętnej pracy. Pięknie, ale co dalej, co jeszcze? Może jakiś dłuższy przykład, może jakaś konkretna postać. Coś/ktoś, co nam tę Islandię ugruntuje, wyostrzy, pozwoli popatrzeć, ale nie oceniać. Od ocen pani Magda nie stroni. Islandczycy są powolni, ale niedokładni. Wycofani i nieufni, ale jednak lubią, gdy mówisz do nich po islandzku. Są leniwi. Są melancholijni (to już ja). Podziękuję za takie ogólniki. Przykładów trochę tam jest, ale w czym tu się zaczytać, skoro książka liczy 72 strony. Krótki opis atmosfery świąt, światełek, ognia w kominku. Pięknie, taka jest Islandia, ale co jeszcze?
Oczywiście jest tu sporo pozytywnych akcentów. Np. ten o czytaniu. Islandczycy naprawdę dużo czytają. Dużo też się czyta dzieciom w przedszkolach. Albo to przystrajanie domów różnego rodzaju świeczkami, lampkami, wszystkim, co się kojarzy z ciepłem. Widzę tę zimną Islandię, bo to moja wyspa wyśniona. Widzę muzyków grających w przytulnych knajpach tę specyficzną islandzką, żywą muzykę. Widzę Islandię z jej ostrą, niespokojną barwą oceanu, kolorami ziemi i traw, bulgotem bagien; czuję opary gorących źródeł, potęgę lodowców, wodne iskry gejzerów. Nie tylko pod względem klimatu tak sobie Islandię upatrzyłam. Jest ona w dużej mierze niezwykłym kąskiem dla mnie jako fotografa. Gdy myślę o wyspach, nie marzę o egzotyce skąpanej w tysiącu barw, tylko o zimnej Islandii i jej surowym krajobrazie. Tam chcę kiedyś być. Dlatego drażni mnie, że mam przed nosem książkę o ISLANDII (nareszcie!), do tego napisaną przez Polkę (super!), a nic mnie w niej nie porusza. Nie nastawiałam się na ambitny reportaż, ale też nie spodziewałam takiej wyliczanki. Prawdopodobnie pani Magda miałaby do napisania dużo więcej (może budżet nie pozwolił pani się rozwinąć?). Jej pióro jest lekkie i poprawne. Nie porywa, ale jest poprawne. Opisuje, ocenia i bardzo się spieszy. I choć tyle tam o Islandii, to ta prawdziwa Islandia, która mnie interesuje, tutaj zupełnie umyka. Co jednak zrobię? Polecę tę książeczkę każdemu, kto niewiele wie o tej zimnej krainie i nie lubi typowych reportaży. Nie jest źle. Jest za mało.
Moja Islandia Magdalena Anna Węcławiak Wydawnictwo Novae Res Rok wyd. 2013 s. 72 | Wg mojej skali: 2,5/5 Książka przeczytana w ramach wyzwań: 104 KSIĄŻKI (3) |