Michaił Jelizarow
Wydawnictwo MUZA S.A.
Rok wyd. 2012
s. 416
"Tamtej nocy Horn powiedziała do Mochowej: 'Personel! Usunąć!' - i przeciągnęła dłonią po gardle, naśladując ruch rzeźnickiego noża"
Rzecz, która wzięła się z absurdu. Chyba to najbardziej pociągało mnie kiedyś w klasycznej literaturze rosyjskiej. To i ta błyskotliwa rosyjska ironia. Od czasów, gdy wielbiłam Dostojewskiego i Bułhakowa, nie czytałam nic, co wywołałoby podobny klimat - dobitny i w pewnym sensie trochę zadziorny. Taki iście rosyjski. I wtedy pojawił się Jelizarow. Ukraiński pisarz, który za swojego Bibliotekarza otrzymał w 2008 roku Rosyjską Nagrodę Bookera, i co tu dużo mówić - trochę mnie oczarował.
Rzecz wzięła się z absurdu, bo Gromow nie był żadnym wielkim, przełomowym pisarzem. Jak bardzo zapomniany i nieistotny był - dowiadujemy się już we wstępie. Nie czytano go. Nie było też w tym fakcie nic szczególnego, bo i jego dzieła nie wybijały się niczym szczególnym. Pisał socrealistyczne banały o rozbudowie kraju, małych miasteczkach, fabrykach, cnotach obywatelskich, a pisał to językiem tak nudnym, jak same te tematy nudne mogły być. Drukowano go (ostatni raz w '77), bo drukowano wtedy dużo, ale nikt nie kupował jego książek. Większość z nich szła na makulaturę i ostawały się jedynie pojedyncze egzemplarze. Rozrzucone po całym ZSRR, gniły w starych prowincjonalnych bibliotekach, w więzieniach, szpitalach - kolejne nic nieznaczące sterty papieru. A jednak szukano ich, potrzebowano ich. Zabijano za nie.
Pierwszy "zorientował się" Łagonow, gdy spędził całą noc nad jedną z książek Gromowa, podrzuconą mu do recenzji. To była noc przełomowa i ważna. Niezrozumiała euforia, która ogarnęła go po przeczytaniu książki, nagłe oświecenie, jakiego doznał... Od teraz wiedział, co robić z życiem, od tego momentu rozumiał już wszystko! Sens, który ukazał mu się w ekstatycznym odbiorze zwykłej nudnawej lektury, był jakiś dziwnie podejrzany, ale silny. O, jak bardzo był silny. To Łagonow stworzył pierwszy klan, później nazwany biblioteką - skupiający wyznawców dzieł Gromowa i szukający zapomnianych książek. Byli to zwykle życiowi wykolejeńcy, okrutnie potraktowani przez los inteligenci, ludzie o słabej psychice. Książki Gromowa wpływały na wszystkich w podobny sposób. Przemieniały ich.
Ksiąg Gromowa poszukiwano, bito się o nie i zabijano. Klany i entuzjaści mnożyli się w niesamowitym tempie. Stworzono Radę Bibliotek i kodeks karny. Stworzono czytelnie. O tym wszystkim, ukrytym gdzieś w zakamarkach kraju, niebawem miał dowiedzieć się młody Wiazincew. Ba, nie tylko dowiedzieć. Miał stać się Bibliotekarzem tej absurdalnej wielkiej gromowej biblioteki.
Przyznam, że ciężko mi pisać o tej książce. Metaforycznie ujęta sytuacja ZSRR, nietypowy pomysł Jelizarowa i jego doskonały styl, godny rosyjskich mistrzów pióra. Sporo tu sensacji, sporo zabójstw, sporo ciętego dowcipu. Wszystko zależy od gustu czytelnika.