Ogromne kartonowe strony, zapełnione aż po brzegi! Skąd ja to znam? Czyżby z Roku w lesie Emilii Dziubak? Tyle że Rok w lesie podobał mi się bardzo (bo Dziubak, bo las), zaś Rok w mieście Katarzyny Boguckiej nie zrobił już na mnie specjalnego wrażenia. Oczywiście, dzieciom z pewnością sprawi frajdę! Mnóstwo w nim szczegółów, niemych historyjek, które można sobie samemu opowiadać i do woli bawić się pomysłami. Każdy miesiąc pokazuje inne sceny z życia miasta i jego mieszkańców; ma nawet inną kolorystykę. Patrzymy na jazdę na łyżwach, uliczne strajki, przedstawienia, kłótnie i wesołe zabawy. Z każdej kartonowej strony wylewa się życie, każda kartka kipi od energii, ruchu i dynamizmu. Tłum zalewa miejskie przestrzenie, a ja zastanawiam się, czemu po raz pierwszy nie potrafię docenić całkiem ładnego picturebooka. Pewnie dlatego, że nie przepadam za miejskim zgiełkiem i żywiołowością. Poza tym myślę, że wiosenne miesiące powinny być nieco bardziej kolorowe. Widać jednak, że autorka trzymała się określonej palety barw, a ja niepotrzebnie się czepiam. Warto popatrzeć sobie na bardzo miejski Rok w mieście. A najlepiej dobrać do niego jego dziubakową, leśną wersję.
Zobaczcie też Rok w lesie Emilii Dziubak!
Wg mojej skali 4/5
Rok w mieście
Katarzyna Bogucka
Wydawnictwo Nasza Księgarnia
Rok wyd. 2015
s. 28
Książka przeczytana w ramach wyzwań:
82 KSIĄŻKI (29)