"Złowrogi łeb węża leżał płasko na zwojach, tak, jak przedtem. Nie drgnął nawet, ale jego ślepia zmieniły się w elektryczne iskry strzelające chmarą świetlistych igieł". Kilka minut wcześniej, rozłożony wygodnie na sofie Harker Brayton, wykazywał jawny sceptycyzm wobec mocy, jakie posiadać mogą ślepia żmii, powątpiewanie wobec ich zniewalających, hipnotyzujących właściwości, a być może i pobłażliwość w stosunku do umiłowania takich to gatunków niższego rzędu, do gadofilstwa, jakie objawiał jego przyjaciel, wybitny zoolog, w którego to mieszkaniu przebywał teraz. "Takie bzdury" jakoby "żmija w ślepiach swoich posiadała moc magnetyczną". Dumał niegroźnie Brayton, podśmiewając się pod wąsem, zupełnie nieprzygotowany na ten nagły wstrząs, który miał nastąpić za chwilę. Bowiem właśnie teraz, w mroku pod łóżkiem, dojrzał dwa błyszczące punkty, dwa okręgi elektryzujące, pulsujące jakimś rytmem dziwnym. Przy tym zdawały się zbliżać ku niemu. Tak natarczywie, że cały korpus ohydnego węża był niemal niewidoczny, zamazany i nieistotny. Co zrobić mógł wąż taki schowany pod łóżkiem? Jak uderzyć, natrzeć na biednego Braytona, który przecież nic o wężu nie wie, a i niewielką znajomość posiada o własnej odwadze. Wycofać się. Zrobić kilka kroków ku drzwiom, chwycić broń orientalną, której egzemplarzy nie brakuje w gabinecie Druringa. Nie wierzyć tym dwóm ślepiom, mknącym ku jego twarzy. Zaraz usłyszy muzykę z dalekich krain egipskich. Przyczai się w trzcinach nad Nilem i będzie czyhał na syczącego wroga, jak to było od wieków. Upadnie, parsknie pianą z ust, gdy tymczasem wąż ukryty w mroku nawet się nie poruszy. Znajdą martwego Braytona i znajdą węża pod łóżkiem, który w niezmienionej pozycji przygotowuje się do ataku.
Opowiadanie o tytule Człowiek i wąż [1] autorstwa Ambrose'a Bierce'a (1842-1914) czyta się z niemałą przyjemnością. Utwór jest zwięzły, błyskotliwy, doskonale skrojony i zakończony tak rewelacyjnie, że aż zapiera dech! To rzecz bynajmniej nie o samym strachu przed wężem, lecz o sile sugestii, niedowiarstwie, lęku pierwotnym i upiornej mocy podświadomości, która wyprowadza nas na manowce. Opowiadanie obowiązkowe nie tylko dla fanów grozy, ale też dla wszystkich miłośników dobrej klasyki oraz dla wszelkich... niedowiarków.
reżyseria: John Gilling scenariusz: Anthony Hinds rok produkcji: 1966 produkcja: Wielka Brytania |
Z kolei moją propozycją filmową będzie coś tematycznie odmiennego od treści opowiadania Bierce'a, choć zachowam oczywisty punkt wspólny, którym będzie... wąż. W filmie Johna Gillinga z 1966 roku wąż ten przybiera postać kobiety, a dokładniej — kobieta przeobraża się w węża. The Reptile (tłum. pol. Kobieta-wąż) to horror ciemny, mroczny, straszący samym klimatem. Już po plakacie nietrudno domyślić się, jaki będzie motyw przewodni filmu, jednak przez długi czas utrzymuje się nastrój prawdziwej tajemnicy. Rzeczy, które mogłyby śmieszyć z tego względu, że film ma swoje lata (charakteryzacja kobiety-węża, sztampowość bohaterów), tutaj jakoś szczególnie nie śmieszą, a wręcz idealnie podsycają nastrój. Przed widzem roztoczy się za chwilę widok ponurej angielskiej wioski Cornish, gdzie w podejrzanych okolicznościach ginie Charlie Spalding. Dom po zmarłym odziedzicza jego brat, Harry, który postanawia zamieszkać w nim wraz z żoną. Nienaturalną grozę czuć już pierwszego dnia ich pobytu. Odwiedziny miejscowego wariata, który tej samej nocy ginie pod ich domem, nieprzyjemny sąsiad i jego urodziwa córka Anna, skrywająca jakiś mroczny sekret. Ludzie giną w Cornish w (pozornie) nieznanych okolicznościach. Tuż przed śmiercią ich twarz staje się cała czarna, a z ust toczą pianę. Gdyby przyjrzeć się bliżej zmarłym, zobaczylibyśmy, że na szyi mają ślady po ugryzieniu... Ale to właśnie atmosfera filmu jest niesamowita! Domyślamy się prawie wszystkiego, ale pozwalamy zahipnotyzować przez obrazy i wydarzenia, niemal jak kobry, tańczące pod wpływem dźwięków wydobywających się z fletu zaklinacza.
Inne filmowe horrory o wężach: Sssssss (1973), Snakes (1974), Venom (1981) i pozostałe wyświetlające się w propozycjach na stronach imdb.
Są to raczej horrory niskich lotów. Podobnie jak książkowy horror Guy'a N. Smitha pt. Węże [2], który wydany został w serii Phantom Press w 1991 roku. Jak to się ma w przypadku wielu książek wydanych w tej serii, jego poziom budzi pewne wątpliwości. To typowe horrorowe czytadło, tyle że tym razem tematem są mordercze węże opanowujące miasto. Tak sugeruje opis, bo ja książki nie czytałam (a dostałam w prezencie). Spodziewam się jednak typowego dla Smitha stylu. Fanom pewnie się podoba.
Są to raczej horrory niskich lotów. Podobnie jak książkowy horror Guy'a N. Smitha pt. Węże [2], który wydany został w serii Phantom Press w 1991 roku. Jak to się ma w przypadku wielu książek wydanych w tej serii, jego poziom budzi pewne wątpliwości. To typowe horrorowe czytadło, tyle że tym razem tematem są mordercze węże opanowujące miasto. Tak sugeruje opis, bo ja książki nie czytałam (a dostałam w prezencie). Spodziewam się jednak typowego dla Smitha stylu. Fanom pewnie się podoba.
A teraz śmiem zaprosić Was na część trochę mniej groźną, a bardziej... poważną. Film Kobieta-wąż nieodłącznie kojarzy się z osobą Tomasza Beksińskiego, który przetłumaczył do niego dialogi. Polski dziennikarz muzyczny i tłumacz, zwany też człowiekiem-wampirem, syn Zdzisława Beksińskiego, którego niepokojące malarstwo jest pewnie większości z Was znane. Podobnie jak i fakt, że Tomasz w 1999 roku popełnił samobójstwo. Był to człowiek o specyficznej, mrocznej naturze. Przetłumaczył filmy takie jak: Milczenie owiec, Drakula, Frankenstein, Smętarz dla zwierzaków, Nie oglądaj się teraz. Tłumaczył także teksty piosenek zespołów: The Cure, Devil Doll, Iron Maiden, King Crimson, Pink Floyd, Lacrimosa, czy The Sisters of Mercy. Publikował felietony w Teraz Rock z cyklu Opowieści z Krypty, które można poczytać tu. O Kobiecie-wężu napisał tak. Od młodości dręczyły go myśli samobójcze. Więcej informacji uzyskacie na stronie poświęconej w całości osobie Tomasza Beksińskiego: http://www.nosferatu.art.pl. Ja zachęcam do obejrzenia filmu dokumentalnego: Dziennik zapowiedzianej śmierci (2000). Na koniec dodam, że Kobieta-wąż był ponoć jedynym filmem, na którym Beksiński się naprawdę bał.
Na (prawie) koniec, aby nie pozostawiać Was długo w tym nostalgicznym nastroju, przygotowałam dość żywiołowy kawałek muzyczny, z którym, co prawda, z wężem wiąże tylko tytuł, a jednak ja ten kawałek na swój sposób lubię. Utwór pochodzi z nowej płyty Heroes zespołu Sabaton. O historii Smoking Snakes możecie poczytać tu.
I jeszcze zdjęcie. Do tego odcinka Przestrzeni grozy wybrałam twórczość Zdzisława Beksińskiego nie tylko ze względu na to, że był ojcem Tomasza [3]. Jego malarstwo jest przeraźliwe, bardzo sugestywne, a motywy, z których korzysta, mogą kojarzyć się z oplatającymi ciało wężami. Tu takimi wężami są ludzkie kości.
Oczekiwanie, 1971 Zdzisław Beksiński |
[1] Ambrose Bierce, Człowiek i wąż, [w:] Ambrose Bierce, Jeździec na niebie i inne opowiadania, Czytelnik, Warszawa 1978.
[2] Guy N. Smith, Węże, Panthom Press, 1991.
[3] Z tego miejsca polecę książkę Magdaleny Grzebałkowskiej, wydaną rok temu (którą mam w bardzo bliskich planach). Książka nosi tytuł: Beksińscy. Portret podwójny. Było o niej dość głośno, więc pewnie kojarzycie. Książka została wydana przez wydawnictwo Znak dokładnie 17 lutego 2014 roku.