Bełżec, Babi Jar. Tu nigdzie teraz nie widać już tego strachu. Kuropaty, Ponary, Biķernieki. Ze śmierci wyrosły drzewa. W tych krajobrazach nie zobaczysz majaczących się w oddali krzyży. To miejsca wyklęte. Rozsiane po Europie Środkowej i Wschodniej. Polsce, Rumunii, Ukrainie. Białorusi i Łotwie. Nikt nic nie widział, ale znajdziesz ludzi, którzy wiedzą, gdzie ich szukać. Bowiem pod zarośniętą ziemią, między korzeniami drzew, kryje się świadectwo najokrutniejszych zbrodni. To miejsca masowych mordów, cmentarze bez zniczy. Doły, które miały zmieścić setki martwych ciał, teraz porósł łubin. To o tym opowiada Martin Pollack. Opowiada delikatnie; patrzy na ludzi, którzy mieszkają w cieniu tych cichych, niewidzialnych mogił, penetruje krajobraz, choć dobrze wie, że krew już dawno wyschła, a krzyk ucichł. "Europa pełna jest pól bitewnych". Z rąk nazistów zginęło tysiące Żydów. Znamy historię.
Pollack wnika w coś trochę innego. Poza historią pokazuje nam absurd tła, w jaki wbiło się całe to ludobójstwo. Kształtowanie krajobrazu staje się uzasadnieniem dla zadanej śmierci. Ciała trzeba ukryć, posprzątać po sobie jak najbardziej dyskretnie. Ekologicznie. To ja, Pollack nie pisze o tym w taki sposób. On przypomina, odkrywa i odmitologizowuje przestrzeń. Chce wskazać palcem te miejsca, chce zobaczyć, co kryją twarze ludzi, którzy wiedzą. Którzy nierzadko rozkopywali ziemię, aby zrobić nowy pochówek. Tym razem ceremonialny, jawny. Aby uczłowieczyć zakamuflowaną śmierć. Niekiedy też odczłowieczyć. Przerażająca jest informacja o rozkopywaniu tych wielkich, ukrytych grobów w celach grabieżczych.
Skażone krajobrazy to również osobiste wspomnienia autora. Pollock wspomina dziadka, duma o krainach z jego opowieści. Te rajskie światy kryły pod powierzchnią jedną martwą warstwę. Groby. Gdzie nie spojrzysz - groby, których nie widać. Autor jedzie przez Europę, aby odnaleźć miejsca z fotografii. Nie, nie ma mapy takich miejsc. Nie znajdziecie ich w żadnym przewodniku. Stara Europa została naznaczona nimi jak tatuażami. Jeśli ma się tego świadomość, podróżowanie w jej głąb nabiera zupełnie innego wymiaru. Trochę niepokoi.
O tego typu książkach nie można pisać zbyt wiele. Wszystko, co ważne, zostało zawarte w tych 112 stronach. Nazwy wsi, daty, przerażenia. Monotonia krajobrazów, która kryje podziemną grozę. Smutne, ważne rzeczy. Bardzo podoba mi się pisanie Pollacka. Nie nudzi, ale i zbytnio nie emocjonuje. Nie wywołuje sensacji, nie tworzy horroru, bo to wszystko i tak już tam jest! Raczej spokojnie opowiada, z nutą melancholii i smutku. To charakterystyczna cecha sulinowych wydań. Czy czegoś mi tu brakowało? Nie wiem. Może jakiegoś większego poruszenia. Autor podszedł do tematu poważnie, wnikliwie, ale i z pewnym badawczym dystansem. Czegoś tu za mało. Dlatego moja ocena (4/5) nie jest konkretnie uzasadniona. To dobry materiał. Polecam sprawdzić na własnej skórze.
Skażone krajobrazy
Martin Pollack
Wydawnictwo Czarne
Rok wyd. 2014
s. 112
Książka przeczytana w ramach wyzwań: