Jego uczucia są stłumione, a moje zmienne.
On trochę lubi mojego psa, ale nie cierpi kota.
Kiedy wraca po południu z pracy w warsztacie,
pyta mnie: <No, co tam się dzisiaj zdarzyło?>"
Cwi opowiada wszystkim o tragediach, jakie dzieją się na świecie, i dogląda kwiatów. Coraz częściej przychodzi do Luny, lecz gdy tylko ona go dotknie, Cwi ucieknie. Boaz odszedł od żony do Arieli, a teraz Ariela pisze listy do Osnat, bo nie umie dopasować Boaza do swojego życia. Nachum tak bardzo pragnął trzasnąć drzwiami, gdy wychodził od Dawida i swojej córki, a zamknął je z taką ostrożnością, jakby nie chciał zadać bólu tym drzwiom. Mały Juwal, który boi się ludzi i wilków, chciałby zostawać na noc z mamą i tatą, ale nie może. Widzę jego ojca Roniego, kiedy wymachując kijem przecina wilgotne powietrze, aby przepędzić z drogi niewidzialnego wilka. Delikatność, wyczucie i magia – to widzę patrząc w książkę Amosa Oza. I w zasadzie nie wiem, co pisać, żeby czegoś nie popsuć.
Intymne historie, które dzieją się w izraelskim kibucu, są tak żywe i plastyczne, lekkie, bolesne, choć stonowane, niemal sakralne. Czujesz, jakbyś deptał po czyichś palcach zanurzonych w trawie i wczesnym popołudniem skradał się po obcym ganku uważając na doniczki z ziemią. Uważasz, żeby niczego nie zaburzyć. Nie splamić. Tam wszystko jest pełne naturalnej, ludzkiej obecności, misteriów dnia codziennego, hebrajskiej ciszy. Pozoruje czyjeś wspomnienia. To lata pięćdziesiąte. Znajdujemy się w Jikhat, kibucu, który atmosferą prawdopodobnie przypomina ten, w jakim wychował się Amos Oz. I autentycznie czujemy się "wśród swoich". Przynajmniej ja miałam wrażenie, że znam to miejsce i tych ludzi, znam zapach tamtego deszczu, wszystkie zaułki, miejsca zacienione, dołki w czyichś pomarszczonych policzkach. Żal, który chowa się między uśmiechem a łykiem herbaty. Jednak bliskość tych ludzi oddala ich od siebie jeszcze bardziej. Strach przed tworzeniem prawdziwych więzi, nieumiejętność wypowiadania właściwych słów, uciążliwe poczucie osamotnienia. "Coraz bardziej zbliżał się do prostego wniosku, że większość ludzi potrzebuje więcej miłości, niż można znaleźć". Mimo że poznajemy osobne historie kilku osób, to zgrabnie się one przeplatają, bo wszyscy, o których mowa w książce Wśród swoich, to ludzie z jednego kibucu. Spotykają się we własnych, osobistych opowieściach, witają, mijają, a każdy z nich ma jeden, niepowtarzalny moment, w którym zaistnieje. Ten, żaden inny. Przy okazji poznajemy jak działała społeczność kibucu i jaka mentalność cechowała ludzi, którzy opuszczali rodziny, aby działać dla wspólnego dobra.
"– Do miasta!
– Po co? – spytał Cwi Prowizor. – Co jest tam, czego tu nie ma?
Mosze zmilczał, chociaż chciał powiedzieć: Obcy ludzie."
Wszystko to, osadzone w jednej perspektywie – atmosferze sielankowego kibucu, buzuje od prostych ludzkich emocji. Amos Oz tworzy błyskotliwe, zaklęte obrazki bardzo realnego świata, a robi to delikatnie, z wyczuciem, z pewnym namaszczeniem i nostalgią, która ani trochę nie ociera się o ckliwość. Stąpa pośród swojej (być może nie do końca dla nas zrozumiałej) izraelskiej mistyki, ale nie robi tego w sposób nachalny, czy ostentacyjny, jak teraz kojarzy mi się Wędrowny sokół Ahmada Jamila, który w tym porównaniu wydaje się lekko rozbuchany. Tę piękną właściwość literatury Oza odkryłam już dawno przy okazji lektury Jak uleczyć fanatyka. Teraz wiem, że również w literaturze pięknej cechuje go niesamowita skromność, wyczulona świadomość, jak i duży polot. To wspaniała, dojrzała proza, którą jestem zachwycona! Zresztą sama już jutro skosztuję kawałka tego izraelskiego świata. Wybieram się tam ze Wzgórzem Złej Rady i w nastroju, jaki wprowadził w tę moją podróż Amos Oz. A potem Wam o wszystkim opowiem.
Wg mojej skali: 5/5"– Do miasta!
– Po co? – spytał Cwi Prowizor. – Co jest tam, czego tu nie ma?
Mosze zmilczał, chociaż chciał powiedzieć: Obcy ludzie."
Wszystko to, osadzone w jednej perspektywie – atmosferze sielankowego kibucu, buzuje od prostych ludzkich emocji. Amos Oz tworzy błyskotliwe, zaklęte obrazki bardzo realnego świata, a robi to delikatnie, z wyczuciem, z pewnym namaszczeniem i nostalgią, która ani trochę nie ociera się o ckliwość. Stąpa pośród swojej (być może nie do końca dla nas zrozumiałej) izraelskiej mistyki, ale nie robi tego w sposób nachalny, czy ostentacyjny, jak teraz kojarzy mi się Wędrowny sokół Ahmada Jamila, który w tym porównaniu wydaje się lekko rozbuchany. Tę piękną właściwość literatury Oza odkryłam już dawno przy okazji lektury Jak uleczyć fanatyka. Teraz wiem, że również w literaturze pięknej cechuje go niesamowita skromność, wyczulona świadomość, jak i duży polot. To wspaniała, dojrzała proza, którą jestem zachwycona! Zresztą sama już jutro skosztuję kawałka tego izraelskiego świata. Wybieram się tam ze Wzgórzem Złej Rady i w nastroju, jaki wprowadził w tę moją podróż Amos Oz. A potem Wam o wszystkim opowiem.
Wśród swoich
Amos Oz
Wydawnictwo Rebis
Rok wyd. 2013
s. 152
Książka przeczytana w ramach wyzwań:
KLUCZNIK 2015 (coś białego)
104 KSIĄŻKI (31)