Rory Stewart
Wydawnictwo Czarne
Rok wyd. 2014
s. 384
Czy to normalne, że zwykły człowiek, Szkot, historyk z wykształcenia,
chce pieszo pokonać kawałek niebezpiecznego Afganistanu, podążając
śladami pierwszego cesarza Indii, Babura? A wojna, a terroryści, a
wycieńczenie fizyczne na niezbadanych, górskich szlakach? Czemu tak
bardzo mu zależy, żeby iść sam? A im bardziej mu na tym zależy, tym
bardziej sam zostać nie może. Afgańczykom nie mieści się w głowie po co
jakiś zwykły turysta chce narażać własne życie w tak absurdalnym celu.
Niemal nie chcą go puścić. Nie chcą by szedł bez eskorty. Oni noszą przy
sobie broń i są nieobliczalni. On chce po prostu iść. Rory Stewart
miesza historię z teraźniejszym obrazem Afgańczyków, opisami trudów
wędrówki i relacją ze specyficznym towarzyszem podróży - psem. Jest (jak
to go określono) niczym "średniowieczny wędrowny drwisz"...
"Czułem, że każdym uderzeniem
ostrożnie stawianej pięty
znaczę Afganistan..."
ostrożnie stawianej pięty
znaczę Afganistan..."
Afganistan. Wciąż toczą się walki z talibami. Rory Stewart występuje z
prośbą o możliwość pieszego przejścia z Heratu do Kabulu. Nie może tego
jednak zrobić sam. Dostaje trzech uzbrojonych "towarzyszy", którzy mają
chronić go podczas tej szalonej wędrówki. I tak zaczyna się droga przez
ten niebezpieczny, nieprzewidywalny, biedny, ale i gościnny kraj. Kraj,
który uznaje psy za zwierzęta "nieczyste". Ale to właśnie pies staje się
dla autora tym prawdziwym towarzyszem drogi.
Między miejscami
to pozycja dobra zarówno podróżniczo, jak i historycznie. Do tego
przypasował mi styl Stewarta. Tak. Takie książki podróżnicze czyta mi
się najprzyjemniej, choć momentami cytaty z Badura były nieco uciążliwe.
Polecam osobom, które lubią książki drogi, czy też podróżnicze reportaże.
Wg mojej skali 4/5