a jednocześnie jesteśmy nieufni,
gdy ktoś obiecuje nam gruszki na wierzbie."
Mały przewodnik po mentalności Polaków, ich przyzwyczajeniach, przywarach (przekuwanych w zalety), a nawet po atrakcjach turystycznych — ale czy coś więcej? Autorzy żarliwie i do bólu skrótowo, choć bardzo przystępnie, przekonują, że odpowiednik duńskiego hygge to polskie "jakoś to będzie", praktykowana, choć nie do końca pożądana polska filozofia codzienności. A jednak nieustannie wszystko sprowadza się do wyświechtanego "cudze chwalicie..." i chyba tym warto tłumaczyć naszą fascynację skandynawskim (i nie tylko) stylem życia i sposobem na szczęście. Liczyłam, że Jakoś to będzie jest rzeczywiście o tym polskim szczęściu. Autorzy wymieniają bardzo dużo powodów do naszej ojczystej dumy, do poprawy humory, do entuzjazmu (choć mało entuzjastycznie brzmi fakt, że jesteśmy narodem szczególnie pracowitym, co nie przekłada się na zarobki i komfort życia), ale wszystko to służy raczej mimowolnemu przytakiwaniu (w końcu to cała prawda, tacy jesteśmy!) i dalszym westchnieniom nad życiem innych, albo przynajmniej... innym życiem. Myślę, że każdy człowiek potrafi (bądź nie) odnaleźć wiele powodów do szczęścia i choć z pewnością wpływa na nie mnóstwo zewnętrznych czynników (płace, warunki socjalne, standard życia w danym kraju, dostęp do produktów), to jednak duże znaczenie ma indywidualne podejście, czy osobowość. Nie lubię generalizowania, a tego nie sposób uniknąć w podobnych publikacjach.
Jakie jest to nasze polskie "jakoś to będzie"? "Jakoś", czyli jak? Gościnnie, domowo, z ułańską fantazją, z ironią, z dowcipem, "od święta". Czy wystarczy wskazać Polakom ich przymioty, przypomnieć o historii kraju, przerobić wady na zalety (jak np. narzekanie — znamienną cechę naszego narodu), uświadomić o istnieniu ciekawych miejsc w Polsce (mamy przecież mnóstwo pięknych miast, a do tego morze, góry, rzeki, jeziora, skałki), by powstała z tego polska filozofia szczęśliwego życia? Mnie to nie przekonuje. Dla mnie powyższa publikacja mogłaby nosić tytuł: Polska i Polacy w pigułce, i mimo pozytywnego charakteru, powinna dać sobie spokój ze sztucznym kreowaniem pewnego stylu, czy postawy. Być może dla obcokrajowca będzie to ciekawa mini monografia (bo do porządnej, wyczerpującej temat, raczej jej daleko), jednak nie jestem przekonana, czy polski czytelnik po lekturze Jakoś to będzie uzna, że już nie musi wzorować się na innych, bo sposób na szczęście ma od dawna w garści. Pewnie, że ma. Każdy swój własny.
Mimo że krytykuję ideę z Jakoś to będzie doszukiwania się (w pewnym sensie) szczęścia na siłę, wcale nie uważam, że autorom nie wyszło to pozytywne przedstawienie polskości. Całkiem sprytnie wyszczególnili dobre cechy Polaków i polskich symboli (np. symbol chleba), ich indywidualizmu; wskazali na dobrą rolę naszego narodowego narzekania (które bywa formą zagajenia rozmowy, rozładowania emocji), czy sarkazmu, jakim mierzymy się z trudnymi sytuacjami. Poza tym nasza fantazja w rozwiązywaniu problemów nie zna granic. Wierzymy, że ze wszystkim sobie poradzimy, bo w końcu "jakoś to będzie" — jesteśmy historycznie zahartowani. Celebrujemy święta, lubimy każdą możliwość wydłużenia sobie weekendu i korzystamy z niej na potęgę. Cenimy życie w zgodzie z naturą i coraz chętniej uciekamy z miast. To wszystko może sprawiać, że nasze poczucie szczęścia nie będzie wcale mniejsze w stosunku do innych narodów. Autorzy dodatkowo sugerują, pielęgnowanie jakich elementów może wpłynąć na satysfakcjonujące stosowanie filozofii "jakoś to będzie". Dostrzeganie uroków zmieniających się pór roku, zróżnicowania krajobrazu, naszych krajowych zabytków i polskiej kuchni. W publikacji znajdziemy dużo głosów z zewnątrz, cytatów, potwierdzeń naukowych. Jednak tytuł wciąż mówi sam za siebie, i mimo swojej zadziorności, okazuje się zwyczajnie trafny. Ale czy my, Polacy, chcemy takiego "jakoś to będzie"? Co oczywiste, na pewno nie wszyscy. Dla mnie było za prosto i zbyt naiwnie. Takie to uszczęśliwianie na siłę.
Mimo że krytykuję ideę z Jakoś to będzie doszukiwania się (w pewnym sensie) szczęścia na siłę, wcale nie uważam, że autorom nie wyszło to pozytywne przedstawienie polskości. Całkiem sprytnie wyszczególnili dobre cechy Polaków i polskich symboli (np. symbol chleba), ich indywidualizmu; wskazali na dobrą rolę naszego narodowego narzekania (które bywa formą zagajenia rozmowy, rozładowania emocji), czy sarkazmu, jakim mierzymy się z trudnymi sytuacjami. Poza tym nasza fantazja w rozwiązywaniu problemów nie zna granic. Wierzymy, że ze wszystkim sobie poradzimy, bo w końcu "jakoś to będzie" — jesteśmy historycznie zahartowani. Celebrujemy święta, lubimy każdą możliwość wydłużenia sobie weekendu i korzystamy z niej na potęgę. Cenimy życie w zgodzie z naturą i coraz chętniej uciekamy z miast. To wszystko może sprawiać, że nasze poczucie szczęścia nie będzie wcale mniejsze w stosunku do innych narodów. Autorzy dodatkowo sugerują, pielęgnowanie jakich elementów może wpłynąć na satysfakcjonujące stosowanie filozofii "jakoś to będzie". Dostrzeganie uroków zmieniających się pór roku, zróżnicowania krajobrazu, naszych krajowych zabytków i polskiej kuchni. W publikacji znajdziemy dużo głosów z zewnątrz, cytatów, potwierdzeń naukowych. Jednak tytuł wciąż mówi sam za siebie, i mimo swojej zadziorności, okazuje się zwyczajnie trafny. Ale czy my, Polacy, chcemy takiego "jakoś to będzie"? Co oczywiste, na pewno nie wszyscy. Dla mnie było za prosto i zbyt naiwnie. Takie to uszczęśliwianie na siłę.
Jakoś to będzie. Szczęście po polsku