Tak jakby chciała dostać się do środka”
„Pobiję ją, a potem spalę” — mówił jeden z wychowanków. W Ośrodku Sióstr Boromeuszek w Zabrzu lśniły podłogi. Dziewczynki miały zaplecione warkocze, chłopcy czyste ubrania. Ówczesna dyrektor —
siostra Bernadetta sprawiała wrażenie osoby opanowanej i w zupełności
poświęconej swojej misji (pomocy potrzebującym). Odznaczona medalem św.
Kamila budziła szacunek wśród zabrzan. Nikt nie przypuszczał, że pod
dachem jej sierocińca, a tym bardziej — z jej polecenia, rozgrywa się prawdziwy horror.
O sierocińcu mówi się jako o wylęgarni morderców, pedofilów, osób na zawsze naznaczonych piętnem przemocy. Trafiały tam dzieci z patologicznych rodzin, często upośledzone. Nie czekała na nie żadna profesjonalna pomoc medyczna, ani opieka psychologa. Przeciwnie — były bite, nieustannie karane i wykorzystywane seksualnie przez innych wychowanków. Siostry krzyczały, biły warzęchą, kijami, kluczami, czymkolwiek, co miały pod ręką. Znęcały się, wyśmiewały, zamykały w pokojach, nie pozwalając przez długie godziny korzystać z toalety. Dzieci myły się raz w tygodniu, tyle samo razy zmieniały bieliznę. Jeśli któryś z chłopców zmoczył w nocy prześcieradło, wachlował nim tak długo aż wyschło.
O sierocińcu mówi się jako o wylęgarni morderców, pedofilów, osób na zawsze naznaczonych piętnem przemocy. Trafiały tam dzieci z patologicznych rodzin, często upośledzone. Nie czekała na nie żadna profesjonalna pomoc medyczna, ani opieka psychologa. Przeciwnie — były bite, nieustannie karane i wykorzystywane seksualnie przez innych wychowanków. Siostry krzyczały, biły warzęchą, kijami, kluczami, czymkolwiek, co miały pod ręką. Znęcały się, wyśmiewały, zamykały w pokojach, nie pozwalając przez długie godziny korzystać z toalety. Dzieci myły się raz w tygodniu, tyle samo razy zmieniały bieliznę. Jeśli któryś z chłopców zmoczył w nocy prześcieradło, wachlował nim tak długo aż wyschło.
„Siostra Monika trenowała boks na dziewczynkach.
Potrafiła najpierw
pobić kilkuletnią wychowankę,a potem podnieść ją do góry i rzucić o stół”.
„Wcześniej prowadziłam sprawy zabójców, pedofilów, ale nawet oni
odczuwali jakieś wyrzuty sumienia. A siostry były zupełnie zaskoczone
naszą interwencją” — to ostatnie Kopińska
usłyszała od prokurator Joanny Smorczewskiej, żywo zaangażowanej w
sprawę Ośrodka. Jednak to molestowania, których dopuszczały się dzieci,
starsi wychowankowie na młodszych, a potem ci młodsi na kolejnych —
molestowania, które stały się codziennością i przestały być
molestowaniami, a przerodziły w przyjemność, wzbudzają najwięcej emocji i
budzą największy bunt. Siostry wyzywały chłopców od pedałów, a potem
zamykały ich w jednej celi. Zamykały oczy, zaciskały pięści. Wymierzały razy. Tak było od lat.
„To atak na Kościół!” —
krzyczała siostra Bernadetta, prywatnie Agnieszka F., która w 2014 roku
została skazana na 2 lata więzienia za dopuszczanie się i nagabywanie
do przemocy, a także zezwalanie na akty pedofilii wśród wychowanków
Ośrodka Sióstr Boromeuszek w Zabrzu. Justyna Kopińska przeszukuje masę
zeznań, odtwarza dialogi, dzwoni do osób powiązanych ze sprawą i
kontaktuje z byłymi wychowankami. Niekiedy zmienia im imiona. Jeden z
nich po wyjściu z Ośrodka został skazany za morderstwo nieletniego
chłopca. Byli podopieczni Boromeuszek po doświadczeniach wyniesionych z
dzieciństwa wciąż dopuszczają się aktów homoseksualnych. Nie są
przygotowani do normalnego życia. Ich psychika została na zawsze
spaczona; normy, jakie panowały w sierocińcu nie pokrywają się z normami panującymi w świecie za murami.
Jednak to nie tym dzieciom, które w dniu procesu płakały na sali
sądowej (ze wstydu, z przerażenia, ze strachu, że wrócą do sióstr i
oberwą za nieprzychylne zeznania), dawano z początku wiarę. Założenie,
że zakonnice są dobre i nie mogłyby nikogo świadomie skrzywdzić, zgubiło
wielu zainteresowanych ówczesną sytuacją w Ośrodku. Jeszcze do
tej pory siostry Boromeuszki z innych miast nie dowierzają w
prawdziwość oskarżeń, a wiele z nich nie chce się na ten temat w ogóle
wypowiadać.
Kopińska nie pozwala, by
sprawa została zatuszowana, a społeczeństwo uwierzyło w niewinność
katolickiej zakonnicy tylko dlatego, że stoi za nią autorytet.
Reporterka drąży, mocno rozdrapując rany. Przytacza poruszające relacje
dzieci, powtarza je w książce wielokrotnie, jakby chciała, by czytelnik
przypadkiem nie stracił ostrości spojrzenia. Z drugiej strony próbuje
zrozumieć, jak w ogóle mogło dojść do tak potwornych wydarzeń w
katolickiej instytucji. Rozmawia z psychologiem, socjologiem, z
zakonnicami. Doskonale trafia w sedna, chowając się za rzetelną, bezosobową narracją.
Ze stron jej reportażu przebijają się sumienność, konsekwencja oraz
duże zaangażowanie. Jedynym mankamentem wydają mi się tylko te
powtórzenia przytaczanych wcześniej zeznań (jakby już wtedy nie wbiły
się wystarczająco do głowy!). Poza tym książka jest prawdziwie
wstrząsająca i nie widzę przesady w stwierdzeniu Pawła Moczydłowskiego,
że nie wszyscy będą w stanie ją przeczytać.
Wg mojej skali 4,5/5
Czy Bóg wybaczy siostrze Bernadetcie?
Justyna Kopińska
Wydawnictwo Świat Książki
Rok wyd. 2014
s. 240
Wg mojej skali 4,5/5
Czy Bóg wybaczy siostrze Bernadetcie?
Justyna Kopińska
Wydawnictwo Świat Książki
Rok wyd. 2014
s. 240