Tak, to kolejna książka dla dzieci. Z pozoru nawet bardzo dla dzieci. Zapewniam jednak, że to jeszcze nie ten moment, by zacząć się o mnie martwić. Czasem te wartościowe treści trzeba podetknąć nam pod nos, by w ogóle do nas trafiły. "Przejrzyj chociaż" – tak brzmiały słowa Bibi, gdy na moich książkach o rytuałach i tajemnych kultach (szykowałam Wam odcinek Przestrzeni grozy) położyła mi egzemplarz Gdybym był dorosły. A że bywam dobrze wychowana, od razu go otworzyłam i bezmyślnie przebiegłam wzrokiem po kartkach. A potem mój wzrok zwalniał, zwalniał, zwaaalniał, aż zatrzymał się tu: "Gdybym był dorosły, to klęczałbym na krześle zamiast siedzieć...". I już wiedziałam, o co chodzi.
"... założyłbym jasne rękawiczki i przeciągał ręką po każdym płocie"
Ta zabawna, mądra książeczka autorstwa Évy Janikovszky, z rysunkami László Rébera, porusza w nas jakąś skrytą od dawna nutę. Czy nie było tak, że jako dzieci, mieliśmy dość tych ciągłych nakazów: "umyj ręce, włóż sweter, patrz pod nogi"? Czy nie marzyliśmy o tym, by stać się już dorośli, bo przecież dorosłym... wolno wszystko? Mogą jeść czekoladę przed obiadem, chodzić tyłem, machać pod stołem nogami. Mały chłopiec z książeczki Gdybym był dorosły wie doskonale, co robiłby, gdyby nie był już dzieckiem. Jaką miałby żonę i sąsiadów, co robiłby ze swoimi dziećmi, i że z pewnością pozwalałby im na to, na co nie pozwalają mu jego rodzice. Bycie dorosłym kojarzy mu się z pełną swobodą, łamaniem sztywnych zasad i życiem zgodnie z własnymi upodobaniami. I tu, szczególnie w oczach dziecka, pojawia się pewien paradoks. Czemu zatem, skoro jego rodzice są już dorośli: "myją ręce, noszą swetry, patrzą pod nogi..."? Czemu my to robimy? A może warto czasem zrobić coś nietypowego? A może w ogóle warto żyć trochę bardziej po swojemu? Książeczka Gdybym był dorosły działa w dość filuterny sposób. Zabawnie tłumaczy dzieciom, że do czasu, gdy dorosną, muszą trzymać się pewnych zasad, mimo że wyobraźnia podpowiada im, że mogliby robić co innego. Dorosłych może nieco poruszyć, a nawet sprowokować do przemyśleń, czy zawsze warto "patrzeć pod nogi". A może czasem fajnie pomachać nimi pod stołem. Oczywiście, gdy nikt nie patrzy ;)