Słyszę go od jakichś trzech czy czterech minut.
Chyba próbuje otworzyć drzwi."
Puste czteropasmówki. Pustynne tereny i okrężne, bezludne drogi, na których ich nie znajdzie. Wyobraźcie sobie amerykańskie szosy ciągnące się aż po horyzont. Smród spalin i kurz lepiący się do skóry. Nocne, ciemne zajazdy i opuszczone stacje benzynowe. On dobrze wie dokąd jadą. Może zastąpi im kiedyś drogę, zepchnie prosto w przepaść, albo zaczai się nocą pod ich hotelowym pokojem i ostrożnie otworzy drzwi. Nie ma znaczenia to, jak ich zabije. Ale Wy, gdy wybierzecie się w jakąś długą trasę, nie musicie zerkać we wsteczne lusterko, czy przypadkiem nie jedzie za Wami biała furgonetka chevroleta. Prawda to, Koonzt próbuje Was nieźle nastraszyć, bo już motyw śledzenia przez obcą furgonetkę jest sam w sobie dość niepokojący, jednak do tej tytułowej grozy jest mu jeszcze daleko. Tym bardziej, że oryginalny tytuł książki Koontza to Shattered. Gdy sięgałam po Grozę, oczekiwałam jakiejś nuty horroru, tymczasem dostałam koncept typowego amerykańskiego filmowego thrillera. Czy to jednak znaczyło, że się nie przestraszę?
Kilkudniowa, początkowo niegroźna trasa Alexa i Colina z Filadelfii do San Francisco, staje się morderczym wyścigiem. Od pewnego czasu jedzie za nimi biała furgonetka. Colin, młodszy brat Courtney - obecnej żony Alexa, żartuje sobie z potencjalnego zagrożenia. Jednak sytuacja staje się mniej zabawna, gdy furgonetka nie próbuje nawet zmienić trasy. Gdy pewnego razu, w przydrożnym zajeździe, w którym zatrzymują się na noc, ktoś usiłuje dostać się do ich pokoju, Alex nabiera przekonania, że tajemniczy mężczyzna z furgonetki czyha na ich życie. Podczas gdy w San Francisco czeka już na nich stęskniona Courtney, oni przekraczają wszelkie możliwe ograniczenia prędkości, aby tylko uciec psychopatycznemu mordercy. Mordercy, który ma określony powód, aby ich ścigać.
Bardzo chciałam napisać, że to moje pierwsze spotkanie z Koontzem (wybór lektury dość przypadkowy), ale jestem przekonana, że czytałam już jakieś jego książki te naście lat temu. A jest to tym bardziej prawdopodobne, że tak, jak Groza szybko uleci z mojej pamięci, tak i te potencjalne tytuły z przeszłości nie umiały się w niej zagnieździć. Czy zatem było aż tak źle? Nie. Styl Koontza jest przyjemny i wciągający. Choć doskonale przewidziałam przebieg niemal całej akcji, to jednak ochoczo przerzucałam strony. Atmosfera szerokiej amerykańskiej szosy, samotny thunderbird i mknący za nim szaleniec w furgonetce bardzo działają na wyobraźnię. Poza tym podobała mi się relacja Alexa i Colina, podobało tchórzostwo Alexa, które musiał szybko przemóc. Co ciekawe - nie interesowała mnie postać mordercy. Nie robił żadnego wrażenia, był aż nazbyt przewidywalny i przerysowany. Wiem, że Groza jest jedną z pierwszych książek Koontza, więc można mu to w sumie darować i popatrzeć, co jeszcze zaproponuje. Taki też mam zamiar (bo i mam książki i motywację od Śniącego za dnia), a Grozę polecę jako thriller na ząb, na bezsenną noc lub długi wieczór, zamiast kolejnego amerykańskiego gniota. O. Dodam jeszcze, że okładka nijak ma się do fabuły.
Wg mojej skali 3,5/5
Groza Wg mojej skali 3,5/5
Dean R. Koontz
Wydawnictwo Amber
Rok wyd. 1994
Baza recenzji Syndykatu ZwB