jak wchodzę w tłum podczas koncertów
i przyglądam się ludziom?
No, tak robię."
Pomówmy chwilę o sympatiach i antypatiach. Wiadomo jak to bywa z artystami, twórcami, pisarzami, muzykami (tymi ostatnimi szczególnie). Gdy wychodzi ich biografia, autobiografia, czy wywiad z nimi, z początku przyciągnie raczej fanów (artysty, gatunku, muzyki w ogóle). Jednak poza fanami, znajdą się i ci, którzy danego artysty nie lubią i chętnie poczytają o nim z wrodzonej złośliwości. Między dwoma biegunami — fanów i antyfanów, będą również osoby obojętne, które z odpowiednią dozą dystansu ocenią daną książkę, bo ich spojrzenie nie będzie w żaden sposób zaburzone. I recenzje takich osób bywają pewnie na wagę złota. Ja się do nich niestety nie zaliczę, bo mówiąc szczerze — lubię Artura Rojka. Za jego zmysł twórczy, poetyckość, polot, brak artystycznego nadęcia i za chodzenie własnymi ścieżkami. Poza tym wiele z jego utworów towarzyszyło mi w wielu życiowych sytuacjach. Wiele z nich jest tak kultowych, że nie sposób już wyrzucić ich ze świadomości. Czy to jako wokalista Myslovitz, czy przez chwilę w zespole Lenny Valentino, albo teraz przy okazji swojej autorskiej płyty Składam się z licznych powtórzeń (dla mnie najbardziej dojrzałej i chyba najlepszej w jego wykonaniu), Rojek stał się prawdziwą ikoną polskiej alternatywnej sceny muzycznej. Ja, miłośniczka mocnych, rockowych brzmień przyznaję, że naprawdę lubię muzykę Artura Rojka (zapomniałam, że nie lubi, gdy się do niego mówi po nazwisku).
Czy Artur Rojek w swoim Inaczej — wywiadzie, jaki przeprowadziła z nim Agnieszka Klich, okazał się inny niż myślałam? Absolutnie nie. To nadal skromny chłopak ze Śląska, który w dzieciństwie lubił pływać (osiągając dobre wyniki), oglądać filmy z pożyczanych kaset VHS i słuchać muzyki, niezależnie od gatunku (cenię jego uwielbienie dla Pink Floydów, które w pełni podzielam!). To człowiek nadaktywny, który ciągle coś robi, bo chyba inaczej nie potrafi. "I jest we mnie niepokój, że może robię za mało". Stąd pomysł na stworzenie OFF Festiwalu, na realizację wielu niezależnych projektów, wreszcie na decyzję o odejściu z Myslovitz. Bo Artur Rojek woli robić wszystko trochę inaczej niż inni, albo inaczej niż wypada, i to jego inaczej jest jego wielką mocą.
Podczas czytania wywiadu z Arturem Rojkiem miałam wrażenie, że słucham osoby niezwykłej i równocześnie całkiem zwyczajnej. Człowieka, dla którego w życiu najbardziej liczą się dwie sprawy — rodzina i pasja. A wszystko to solidnie, aż do granic. Mam wrażenie, że Rojek żyje tak jak śpiewa, poświęcając całego siebie temu, co czuje. Podobało mi się to, co mówił o słabości. Agnieszka Klich zapytała Rojka, czemu stworzył taką piosenkę jak Beksa. Ludzie boją się beks, płaczków, boją się słabości i tłamszą ją. To nie jest cool, słabość nie jest "na czasie". Kto będzie słuchał chłopca, który krzyczy: "Zawinięty w środek z cieniem wokół powiek / Strach rozpycha, zaciśnięte dłonie"? A jednak Rojek nie bał się śpiewać o słabości, ani ukrywać, że na świecie nie ma cierpienia. Beksa, w której krzyczy, w której przeklina "Nie wytrzymuję tempa / wszystko, kurwa, skręca", a w której refren śpiewają dzieci, jest według mnie jedną z lepszych piosenek w jego muzycznej karierze.
Ale teraz mam dylemat. Czy Inaczej podobało mi się dlatego, że lubię Artura Rojka, czy jest to po prostu fajny, dobrze napisany tekst? Poszukiwacze sensacji nie znajdą tu żadnych kontrowersyjnych, ani szokujących treści. Wszystko jest stonowane, wygładzone i bardzo poprawne. Czy nudne? Ani razu nie poczułam się znudzona, ni rozczarowana. Nie było mi ani za mało, ani za dużo. Fajna książka o fajnym człowieku, który ma swoje zdanie i biegnie trochę pod prąd. Nie sposób nie polecić.
Wg mojej skali 5/5
Artur Rojek. Inaczej
Aleksandra Klich, Artur Rojek
Wydawnictwo Agora SA
Rok wyd. 2015
s. 320
Książka przeczytana w ramach wyzwań:
82 KSIĄŻKI (11)