11.07.2015

Joyland | audiobook

A może: uwaga, Joyland?

Gdy mierzyłam się z Joylandem po raz pierwszy (wtedy książkowo), już na początku byłam zrezygnowana. Nie mogłam ani się wczytać, ani zaufać "nowemu" Kingowi; tym bardziej, że zewsząd dochodziły mnie głosy lekkiego rozczarowania. Zamknęłam wtedy Joyland w połowie książki. A teraz stało się coś dziwnego. Bardzo dziwnego. Gdy zorientowałam się, że głos Krzysztofa Plewako-Szczerbińskiego (który czyta Joyland) wcale mnie nie irytuje, postanowiłam raz jeszcze Joyland odwiedzić. Z przymrużeniem oka, mimochodem – bo w drodze do pracy. Pamiętam ciemny, przedburzowy ranek i mokre trawy, w których zanurzałam palce. Tam się rozpoczął dla mnie Joyland i ta atmosfera stała się pewnym podbiciem dźwięku. Podbiciem treści. Odtąd zanurzałam się w Joylandzie, tak jak w tych wysokich trawach, każdego ranka. Nie mogłam się już doczekać, jak założę słuchawki i znowu znajdę się w starym, zmurszałym parku rozrywki. Jeszcze przed sezonem.

Wbrew pozorom, tutaj wszystko dzieje się poza sezonem. Jest przeczuciem lub wynikiem czegoś strasznego, i niewiele ma wspólnego z bezmyślną, tępą zabawą, która wpisuje się w schemat lunaparku. Ale przenieśmy się już do Karoliny Północnej i jej długich, wietrznych plaż. Nasz bohater, Devin Jones, wspomina, jak to jeszcze jako student college'u, dostał pracę w Joylandzie, słynnym, choć już wiekowym parku rozrywki, gdzie popełniono niegdyś okrutną zbrodnię. Jednak nie to (z początku) zajmuje głowę młodego Devina. Coraz gorzej układa mu się z dziewczyną i właśnie tego lata przeżyje on swój wielki zawód miłosny, a praca w Joylandzie w pewnym sensie okaże się dla niego zbawienna. Ale i niebezpieczna. Pracownicy Joylandu powiadają, że Straszny Dwór – jedną z atrakcji parku, nawiedza duch dziewczyny, której poderżnięto gardło. Devin zaczyna interesować się tą sprawą; obok tego przebierając się codziennie w kostium psa Howie'ego, sterując karuzelami i mimowolnie pretendując do miana kuglarza z kuglarzy. Jednak to wcale nie "rozrywkowe" momenty dominują w Joylandzie... Mamy koniec wakacji, budynki lunaparku opustoszały, zatrzymał się diabelski młyn. Chory chłopiec puszcza latawiec na plaży pod czujnym okiem matki. Devin jeszcze nie zdaje sobie sprawy, że mały coś widzi, a wokół niego samego unoszą się nadprzyrodzone moce. Nieprzypadkowo zjawił się tego pamiętnego lata w Joylandzie. Naprawdę pamiętnego lata.

Nie od dziś wiadomo, że King jest mistrzem w budowaniu atmosfery, dlatego tutaj również spisał się nieźle, choć nie obyło się bez kilku niedociągnięć. Słabo rozwinięte wątki nadprzyrodzone, mało typowego straszenia (to bardziej thriller niż horror), drażniący, typowo amerykański klimat prowadzenia narracji i pewna naiwność spostrzeżeń – wszystko to schodzi na drugi plan, bo przez cały Joyland przebija się jakaś nieokreślona tęsknota i silny smutek, które nadają książce wyrazu. Smutek młodzieńczych przeżyć i zawodów Devina, smutek związany z niesprawiedliwością losu, chorobą, przedwczesną śmiercią. I dlatego myślę sobie, że choć King nierówne ma te swoje książki, to nie spychałabym Joyland na jakiś szary koniec. W wersji audio całkiem do zniesienia.

Wg mojej skali 3,5/5

Joyland
Stephen King
audiobook
Wydawca Prószyński i S-ka
czyta Krzysztof Plewako-Szczerbiński 
długość: 9 godz. 14 min. 





Książka wysłuchana w ramach wyzwań:
104 KSIĄŻKI (43)

Wcześniej na blogu:

    https://2.bp.blogspot.com/-SxYS2MMRJdE/Wr5NqQ1FLlI/AAAAAAAAO5I/xa_eTv_VFwspz34Uh3irHkRn_K8DpaX5ACLcBGAs/s1600/621275-352x500.jpg    

zBLOGowani.pl

A w odwiedziny chodzę do:

Wyzwanie czytelnicze 2018

2018 Reading Challenge

2018 Reading Challenge
Luka has read 0 books toward her goal of 60 books.
hide

Obsługiwane przez usługę Blogger.