s. 202
Pierwsze, co chciałam napisać, to głośne wyznanie typu: nigdy nie lubiłam fantasy, co raczej powinno brzmieć: nigdy nie CZYTAŁAM fantasy. A jeśli mam być drobiazgowa: nigdy nie czytałam Pratchetta i wielkie szczęście, że postanowiłam postawić go na swojej drodze.
To pierwsza książka z serii Świata Dysku. Książka fenomenalna! Błyskotliwa, dowcipna, wciągająca i nie do podrobienia. Stylem przypomina Gaimana, choć jest bardziej pogodna i przyjemnie bajkowa. Nic w niej nie drażni. Do tego można ją niezwykle szybko połknąć.
Niedoszły mag – Rincewind, który zna tylko jedno zaklęcie, będąc raczej nieskorym do przygód, a łasym na pieniądze, napotyka na swojej drodze turystę z innego lądu – dziwnego człowieczka imieniem Dwukwiat oraz jego chodzący bagaż. Dostaje nietypowe (i dobrze płatne) zadanie towarzyszenia turyście w zwiedzaniu swojego kraju. Rincewind i Dwukwiat stają się uczestnikami przeróżnych, zwykle niebezpiecznych przygód. A to wszystko dzieje się na przedziwnym Dysku – płaskim odpowiedniku ziemi wspartej na dwóch słoniach stojących na żółwiu A'Tuinie, który płynie przez kosmos. Czysta magia.
Wg mojej skali: 10/10 (w dziedzinie fantastyki).
Wg mojej skali: 10/10 (w dziedzinie fantastyki).