„W kącie leżały
trolle, rzucone na stertę niczym trupy,
straszliwie zniekształcone,
przerżnięte na pół,
z wyłupionymi oczami i uciętymi głowami,
zmiażdżone i
porąbane.”
Trolle z bajek, które w dzieciństwie czytała mu matka nie były tak przerażające, jak te odnalezione w piwnicy.
To jeszcze Szwecja. Smagane północnym wiatrem zimne farmy, niektóre
kompletnie odcięte od świata. W oddali słychać szum Rzeki Łosia, w
której od dawna nikt nie widział łosia — poza nią. Tilde.
Matka Daniela, wychowana w surowych warunkach Północy, była bardziej
przygotowana do mieszkania na farmie niż jej mąż Chris. Emerytowane małżeństwo,
aby uciec od kłopotów finansowych postanawia wyjechać do rodzinnego
kraju żony i wieść bardziej samowystarczalne życie. Niestety Tilde nie
zostaje dobrze przyjęta przez sąsiadów (w odróżnieniu od Chrisa) i powoli zaczyna dostrzegać, że na farmach dzieje się coś niepokojącego.
Szczególnie interesuje ją los młodej dziewczyny Mii, adoptowanej córki
Håkana — jednego z największych posiadaczy ziemskich w okolicy. Pewnego
dnia Mia znika, a Tilde zjawia się w londyńskim mieszkaniu swojego syna z
torbą pełną DOWODÓW. Dowodów na to, że na południu Szwecji dzieje się
coś strasznego… i że ojciec Daniela jest w to zamieszany.
To już Londyn. Siedzą teraz u Daniela i patrzą sobie w oczy. Matka mówi z dużym przejęciem. Chcąc uniknąć chaosu i nadać swojej wypowiedzi większej wiarygodności, stara się trzymać chronologii, pokazuje synowi swoje zapiski, wyciąga z torby przywiezione przedmioty, które wydają się nie mieć żadnego znaczenia. „Nie zwariowałam”. Daniel słucha wszystkiego z niedowierzaniem. Zanim odebrał matkę z lotniska, dzwonił ojciec. „— Twoja matka… ma omamy… wyobraża sobie straszne, potworne rzeczy”. Niech Daniel nie wierzy w żadne jej słowo, a zwłaszcza w zapewnienia, że na terenach wokół ich farmy działa siatka pedofilów, którzy zabili Mię. Jak to się stało, że rodzice — przez całe życie tak zgodni, teraz tak bardzo się poróżnili? Nie poznaje ich, więc i nie wie, komu wierzyć. Przez całe życie był słaby, tchórzliwy, niepewny siebie. Czuję jak chce się schować w ramionach swojego partnera, jak chce ukryć pod łóżkiem. Ścisnąć w rękach bajkę o trollach i zapomnieć o wszystkim, o czym usłyszał, a co rozerwało jego ciepły, bezpieczny kokon.
Najpierw myślałam, że ta Farma będzie o czymś innym; o czymś typowym.
Niby napisana przez Anglika, ale jednak o farmie w Szwecji, więc
uznałam, że poza zimnem i surowością przyrody będzie w niej sporo ze
schematu, jakim rządzą się skandynawskie kryminały: zbrodnia, śledztwo,
jakiś znudzony życiem komisarz. Nie spodziewałam się takiej dawki emocji. Co prawda rozchwianych i drażniących (bo najpierw uwierzyłam kobiecie —
matce!, później przestałam wierzyć samej sobie), ale na tyle silnych,
by przyćmiły wszelkie niedociągnięcia językowe (językową oszczędność).
Styl Smitha jest dość płynny, jedynie tłumaczenie chyba trochę poległo. A
może relacja Tilde miała właśnie taka być —
niedoskonała, często nieskładna i nielogiczna (językowo). To sprawiało,
że coraz mniej jej wierzyłam, ale im mniej jej wierzyłam, tym bardziej
byłam przekonana, że mówi prawdę. Nie mogła nie mówić, to jasne (wcale
nie spojleruję!). To było jasne jakoś na samym początku, bo autor chciał
nas wszystkich sprowadzić na manowce.
Muszę jednak przyznać,
że całość wyszła mu całkiem nieźle, bo nie dość, że opowiedział mroczną
historię (a może swojego rodzaju straszną bajkę dla dorosłych), ubarwiając ją charakterystycznym klimatem i symboliką Północy (trolle, lampki w oknach, święto Midsommar, wiejski folklor),
to poruszył również trudny temat i skupił na psychologicznym wymiarze
bohaterów. Podobała mi się siła matki (nawet jeśli wynikała z obłędu) i
słabość syna. Mimo że cała Farma jest jednym wielkim monologiem
Tilde, to sporo dowiadujemy się o uczuciach Daniela (obserwujemy jego
przemianę). Co mi się nie podobało, to jego nagła błyskotliwość, cudowne
olśnienie na końcu (zbyt łatwo odkrył prawdę). Miałam wrażenie, że
autor tak bardzo chciał już wyjawić czytelnikowi swoje tajemnice, że
poszedł na skróty. Ale może cała ta książka była właśnie taką drogą na
skróty.
Wg mojej skali 4/5
Wg mojej skali 4/5
Farma
Tom Rob Smith
Wydawnictwo Albatros
Rok wyd. 2015
s. 384