Ale wiatr nie drapie drzwi... Nie skomli, by go wpuścić."
Zastanawiam się, co napisać o Roku wilkołaka. Mam przed sobą bardzo ładne wydanie z Albatrosa Andrzeja Kuryłowicza, zilustrowane przez Berniego Wrightsona, i nie mogę pozbyć się wrażenia, że gdyby nie te ilustracje, nie byłoby tu czego szukać. Niestety nie jest to dobry King. Sama książka liczy sobie bardzo niewiele stron, jest to raczej opowiadanie, nie wiedzieć czemu wydane w formie zwartej. Tekst podzielony został na epizody (dokładnie — dwanaście, tyle ile miesięcy), których akcja toczy się w miasteczku Tarker's Mills. Mamy zatem typową dla Kinga scenerię. Odseparowane od świata miasteczko, którego idyllę zakłóca pojawienie się jakiegoś nienaturalnego zjawiska, w tym przypadku — nieludzkiej istoty, która bez skrupułów zabija swoje ofiary.
Mamy zatem pełnię księżyca, paraliżujący strach, wilkołaka oraz... tak szybkie zwroty akcji, tak zwięzłą treść, że czytelnik nie ma okazji wczuć się w fabułę. Dla mnie jest to o tyle dziwne, że na ogół King doskonale radzi sobie z krótkimi formami. Jego opowiadania (Dzieci kukurydzy, czy inne z moich ulubionych, np. Czarny Lud) bywały znakomite, wnętrza tak sugestywne, że mimo ich małej objętości, doczekiwały się ekranizacji! Rok wilkołaka w tym zestawieniu wypada fatalnie. Rezygnując jednak z porównań, muszę uznać go za dobrze napisaną, nieco straszną, a nawet drastyczną opowiastkę, którą można przeczytać w jeden wieczór. Na pewno nie poleciłabym jej komuś, kto dopiero zaczyna swoją przygodę z Kingiem, ale akurat to wydanie doskonale sprawdzi się w charakterze prezentu dla młodego fana i kolekcjonera literackich horrorów, czy nawet wielbiciela komiksów.
Wg mojej skali 2,5/5
Rok wilkołaka
Stephen King
il. Berni Wrightson
Wydawnictwo Albatros
Rok wyd. 2015 (pierwsze wydanie 1983)
s. 144
Książka przeczytana w ramach wyzwań:
KLASYKA HORRORU 2
CZYTAM FANTASTYKĘ V
100 KSIĄŻEK NA ROK 2017 (9)