Stephen Miller
Wydawnictwo MUZA S.A.
Rok wyd. 2014
s. 448
"Tak jest wszędzie, gdziekolwiek Daria się pojawi.
Dostaje od ludzi wskazówki i rusza zabijać ich dalej"
Motyw samobójczej misji zachwycił mnie już w wieku nastu lat, gdy przeczytałam Małą apokalipsę Konwickiego i na podaniu tego (może niezbyt trafnego tutaj) przykładu powinnam poprzestać. Samobójstwo w imię większej sprawy a samobójstwo i ludobójstwo w jednym, to dwie zupełnie inne rzeczy. Drugie to już jakby terroryzm, a w Wysłanniczce mamy i terroryzm i fanatyzm. I śmiertelną misję, która powinna mi się nawet podobać. Cóż, nawet podobała. Może nie polubiłam głównej bohaterki na tyle, aby jej współczuć. Może nie interesowała mnie jej kondycja psychiczna, choć przecież to było tutaj takie ważne. Przyznaję zatem, że mam słabość do wszelkiego rodzaju biologicznych zagrożeń, czy epidemii. W Wysłanniczce mamy znakomity przykład bioterroryzmu. Nie mogłam nie zwrócić na nią uwagi.
Daria w okrutny sposób straciła swoich bliskich. Teraz może ich pomścić. Chce ich pomścić. Jest gotowa w tym celu poświęcić swoje życie. Od swoich "zleceniodawców" otrzymuje szansę na najlepszą edukację, dobre warunki bytu; przez pewien czas żyje zupełnie normalnie. Aż do momentu, gdy ma rozpocząć swoją misję. Śmiertelną misję. Wylatuje do Nowego Yorku, gdzie ma wcielić się w rolę dziennikarki, a tak naprawdę zostaje nosicielką wirusa ospy i jej zadaniem jest zarażanie jak największej ilości osób. Wystarczy jeden dotyk. Chwycenie za poręcz, klamkę. Jedno podanie ręki. Tak, to naprawdę przeraża. Ta lekkość zabijania. Pewna bezwzględność. Dotyk, który ma uśmiercić tyle niewinnych osób.
Nie nazwałabym Wysłanniczki thrillerem. To raczej niezła sensacja, choć mnie jakoś szczególnie nie porwała. Pomysł ciekawy, pióro lekkie. Ogólnie wszystko powinno pasować, więc to chyba kwestia gustu.
Daria w okrutny sposób straciła swoich bliskich. Teraz może ich pomścić. Chce ich pomścić. Jest gotowa w tym celu poświęcić swoje życie. Od swoich "zleceniodawców" otrzymuje szansę na najlepszą edukację, dobre warunki bytu; przez pewien czas żyje zupełnie normalnie. Aż do momentu, gdy ma rozpocząć swoją misję. Śmiertelną misję. Wylatuje do Nowego Yorku, gdzie ma wcielić się w rolę dziennikarki, a tak naprawdę zostaje nosicielką wirusa ospy i jej zadaniem jest zarażanie jak największej ilości osób. Wystarczy jeden dotyk. Chwycenie za poręcz, klamkę. Jedno podanie ręki. Tak, to naprawdę przeraża. Ta lekkość zabijania. Pewna bezwzględność. Dotyk, który ma uśmiercić tyle niewinnych osób.
Nie nazwałabym Wysłanniczki thrillerem. To raczej niezła sensacja, choć mnie jakoś szczególnie nie porwała. Pomysł ciekawy, pióro lekkie. Ogólnie wszystko powinno pasować, więc to chyba kwestia gustu.
Wg mojej skali 5/10.
Za możliwość przeczytania książki dziękuję wydawnictwu
MUZA S.A.
MUZA S.A.
Książka przeczytana w ramach wyzwań:
52 KSIĄŻKI (26)