Stasiuk. Mam słabość do Stasiuka. Cokolwiek by nie napisał, jestem w tę jego pisaninę kompletnie zapatrzona i pewnie przy tym lekko nieobiektywna. To widać zwłaszcza przy ocenie tej oto ala autobiografii. Stasiuk może zdezerterować z wojska, siedzieć w więzieniu, pić, palić, włóczyć się po Polsce bez większego celu, a wciąż będzie dla mnie guru wśród polskich pisarzy, twórców prozy podróżnej, czy też podróżników-myślicieli. Tę książkę napisał jakby jednym tchem. Bez przerw, akapitów, kompletnie chaotycznie i wspaniale!
Znając zadziorny charakter Stasiuka, można było się domyślić, że rzekoma autobiografia typową autobiografią na pewno nie będzie. Pisarz wyrywkowo wspomina swoje lata młodości, przerwanie szkoły, włóczęgi z kumplami, dezercję z wojska, więzienie... Detale czasów cudownego PRL-u. A wszystko to pourywane, przebłyskowe myśli, mikroskopijne fragmenty tamtego świata. Ogrom świata. "Niby byliśmy wolni, a jednak trochę nam się spieszyło".
Stasiuk, który nie chciał być pisarzem. Wolałby "rockendrolowcem". Stasiuk pracujący w psychiatryku i siedzący w celi. Jego wyprawy w góry. Jego przyjaciele, kumple, znajomi. Uwielbiam wszystko, co pisze, a te wspomnienia zupełnie mnie rozbrajają. Nic więcej nie dodam. Nie umiem. Polecam wszystkim fanom jego twórczości.
Wg mojej skali 5/5
Andrzej Stasiuk
Wydawnictwo Czarne
Rok wyd. 2008
s. 126