"hob-gob-lin (hob/gob/lin), rzecz. 1. cokolwiek,
co wywołuje przesądny lęk, straszyło. 2. zły duch.
3. strategiczna gra fantasy oparta na irlandzkiej mitologii,
rozgrywana za pomocą kostek i talii kart."
"Wyobraź sobie postać. Umieść ją wśród bagien pradawnej Irlandii. Niech stawi czoła Bogganom, gigantycznym Gormom, wodnym demonom i złym wilkołakom. W ten sposób stajesz się graczem w Hobgoblina". Usłyszysz głos Mistrza Gry. "Wyciągnij pierwszą kartę". W głowie ci dudni. Jesteś młodym chłopakiem, którego nie interesują jeszcze dziewczyny, ani futbol. Myślisz tylko o swojej postaci. O Brianie Ború, który zaraz zginie w zaczarowanym lesie pradawnej krainy Erin. A co jeśli stworzony w wyobraźni młodych chłopaków, ulepiony z kart i kostek, ten niesamowity świat, w którym zbierają zdolności i toczą walki swoimi fikcyjnymi postaciami — stanie się rzeczywistością? Co jeśli kraina Hobgoblina jest o wiele bardziej atrakcyjniejsza od rzeczywistości? W rzeczywistym świecie umiera wasz ojciec, jesteście nierozumiani przez matkę i wyśmiewani przez nowych kolegów. W Hobgoblinie możecie zdobywać kolejne poziomy, nabierać mocy, zaatakować wroga jednym rzutem kostki. Nic dziwnego, że taki świat fascynuje młodego Scotta, dla którego Hobgoblin staje się nie tylko rozrywką w czasie przerw lekcyjnych, ale i sposobem na odegnanie problemów, gdy po śmierci ojca wyprowadzają się razem z matką do obcego miasta i chłopak zaczyna naukę w nowej szkole. Tu, u stóp gotyckiego zamczyska Ballycastle, w którym matka Scotta podejmuje pracę, Scott coraz bardziej wciąga się w świat Hobgoblina. Nie wie jednak, że ta niewinna gra RPG może stać się czymś niebezpiecznym. Czymś bardzo niebezpiecznym. Czymś, co nagle przestaje być grą. Czymś, co czai się w zakamarkach umysłu, próbując wyjść na zewnątrz. A jeśli zginiesz w Hobgoblinie, czy zginiesz naprawdę?
W gobliny i hobgobliny kryjące się między zimnymi kamieniami w szczelinach zamku, Scott tak naprawdę nie wierzy. Nie wierzy też w istnienie tych wszystkich hobgoblinowych postaci. O prawdziwych irlandzkich goblinach opowiada mu Conor, stary sługa na zamku, a jednak Scott otoczony własnymi problemami i emocjami właściwymi dla wieku młodzieńczego, doskonale odróżnia prawdę od fikcji. Nie zmienia to jednak faktu, że tej fikcji się boi. Te fantastyczne, mityczne postaci pojawiają się w jego koszmarach, a gargulce znalezione na cmentarnych mogiłach, tylko potęgują irracjonalny strach. My, przez dłuższy czas pierwszej części Hobgoblina, słuchamy starych legend, obserwujemy rodzące się młodzieńcze zauroczenie między Scottem a Valerie, i przypatrujemy problemom (np. zapędom samobójczym), jakie targają co drugim przeciętnym nastolatkiem, który zetknął się z jakąś osobistą tragedią. A jednak w tym normalnym toku opowieści coś przemyka między wydarzeniami, coś skrada się krok w krok za bohaterem, coś rysuje cienie na ścianie i tylko czeka, aby wyjść z ciemnego lasu. Urzeczywistnić twory wyobraźni. Hobgobliny? Dziwne pradawne moce? A może strachy, których lepiej było nie budzić?
Hobgoblin 1 to horror z kategorii tych, które powinnam przeczytać we wczesnych szkolnych latach, gdy takie produkcje, jak Leprechaun, straszyły mnie wieczorami przed snem (i straszą nadal), gdy w naszym świecie istniały jeszcze kasety VHS i gry telewizyjne, a rozłożone na ziemi gry planszowe ugniatały kwiecisty, brązowy dywan w salonie u sąsiadów. Pomyślałam, że Hobgoblin Johna Coyne'a to taki mój Leprechaun z dzieciństwa przeczytany o lata za późno. I chyba właśnie nim jest, i tego też od tej książki oczekiwałam. Wyobraźnia uaktywniła się już na samym wstępie, przy samym tytule, po przeczytaniu krótkiego opisu z okładki. Dla osób ceniących sobie klimat horrorów z lat 90., Hobgoblin będzie wyśmienitym powrotem do przeszłości, lecz współczesnego pokolenia raczej nie zachwyci. Ciężko tu też o obiektywność i jednoznaczną ocenę. Czeka na mnie jeszcze druga część Hobgoblina, a przeczytam ją z prawdziwą chęcią. W wolnej chwili.
Wg mojej skali 3/5
Hobgoblin 1
John Coyne
Wydawnictwo
Amber
Rok wyd. 1992
s. 224
W gobliny i hobgobliny kryjące się między zimnymi kamieniami w szczelinach zamku, Scott tak naprawdę nie wierzy. Nie wierzy też w istnienie tych wszystkich hobgoblinowych postaci. O prawdziwych irlandzkich goblinach opowiada mu Conor, stary sługa na zamku, a jednak Scott otoczony własnymi problemami i emocjami właściwymi dla wieku młodzieńczego, doskonale odróżnia prawdę od fikcji. Nie zmienia to jednak faktu, że tej fikcji się boi. Te fantastyczne, mityczne postaci pojawiają się w jego koszmarach, a gargulce znalezione na cmentarnych mogiłach, tylko potęgują irracjonalny strach. My, przez dłuższy czas pierwszej części Hobgoblina, słuchamy starych legend, obserwujemy rodzące się młodzieńcze zauroczenie między Scottem a Valerie, i przypatrujemy problemom (np. zapędom samobójczym), jakie targają co drugim przeciętnym nastolatkiem, który zetknął się z jakąś osobistą tragedią. A jednak w tym normalnym toku opowieści coś przemyka między wydarzeniami, coś skrada się krok w krok za bohaterem, coś rysuje cienie na ścianie i tylko czeka, aby wyjść z ciemnego lasu. Urzeczywistnić twory wyobraźni. Hobgobliny? Dziwne pradawne moce? A może strachy, których lepiej było nie budzić?
Hobgoblin 1 to horror z kategorii tych, które powinnam przeczytać we wczesnych szkolnych latach, gdy takie produkcje, jak Leprechaun, straszyły mnie wieczorami przed snem (i straszą nadal), gdy w naszym świecie istniały jeszcze kasety VHS i gry telewizyjne, a rozłożone na ziemi gry planszowe ugniatały kwiecisty, brązowy dywan w salonie u sąsiadów. Pomyślałam, że Hobgoblin Johna Coyne'a to taki mój Leprechaun z dzieciństwa przeczytany o lata za późno. I chyba właśnie nim jest, i tego też od tej książki oczekiwałam. Wyobraźnia uaktywniła się już na samym wstępie, przy samym tytule, po przeczytaniu krótkiego opisu z okładki. Dla osób ceniących sobie klimat horrorów z lat 90., Hobgoblin będzie wyśmienitym powrotem do przeszłości, lecz współczesnego pokolenia raczej nie zachwyci. Ciężko tu też o obiektywność i jednoznaczną ocenę. Czeka na mnie jeszcze druga część Hobgoblina, a przeczytam ją z prawdziwą chęcią. W wolnej chwili.
Wg mojej skali 3/5
Hobgoblin 1
John Coyne
Wydawnictwo
Amber
Rok wyd. 1992
s. 224
Książka przeczytana w ramach wyzwań: