"Ale ja wiem, że nie zasnę.
Nie mogę zamknąć oczu, gdy leżę obok niej.
To jak spanie z pająkiem."
Od czasu trylogii z prokuratorem Szackim (Uwikłanie, Ziarno prawdy, Gniew), czytanej przez Roberta Jarocińskiego, jestem bardzo wybredna w doborze audiobooków, a i sama na ich punkcie raczej nie szaleję. Trudno mi trafić na lektora, który nie będzie mnie irytował i ostatnio tylko pod takim kątem wybierałam sobie książki audio. Kryterium numer jeden: znośny lektor. Kryterium numer dwa: thriller/kryminał. Wiem już, że na żadnym innym gatunku nie dam rady się skupić, gdy jedyny moment na słuchanie mam w drodze do i z pracy. Po mozolnych poszukiwaniach odpowiedniego głosu (miałam wrażenie, że nikt już nie wpadnie mi w ucho), udało mi się trafić na Zbigniewa Dziducha. Absolutnie nie jest to drugi Jarociński, ale słucha się go całkiem dobrze. Dziduch czyta Zaginioną dziewczynę Gillian Flynn, więc uznałam, że czas zmierzyć się z tym od dawna zachwalanym tytułem. A zmierzałam się z przymrużeniem ucha (oka!), bo jednak historia o zaginionej dziewczynie i szukającym jej mężu brzmi dosyć banalnie. I jeszcze ten tandetnie amerykański klimat... Ale co wyszło mi z tego słuchania?
Przede wszystkim dowiedziałam się, że Gillian Flynn tworzy wyśmienite portrety socjopatów i choć tutaj nie obyła się bez rażących oczy (uszy) stereotypów, to wybrnęła z nich mistrzowsko psychologicznie. Wszystko zmyślne i perfekcyjnie dopracowane. Momentami nawet dziwiłam się samej sobie, że tylko czekam na moment, gdy włączę ścieżkę z Zaginioną dziewczyną (i trochę zwolnię kroku). Ale jak to u mnie bywa z thrillerami, nie potrafię o nich pisać. Nie potrafię łuskać z nich więcej, niż one same mi pokazują. Analizować zamierzeń bohaterów i wczuwać się w ich zagmatwaną psychikę. Tuż po przeczytaniu takiej książki, w ogóle mnie to już nie interesuje. Taka książka brzmi tylko w momencie jej czytania, potem staje się podźwiękiem, który nic nie wnosi. Oczywiście, zdarzają się wyjątki. Zaginiona dziewczyna mogłaby być takim wyjątkiem, ale zdecydowanie za szybko o niej zapomniałam. Chociaż... nie do końca.
Nie sposób zapomnieć o tej chorej, niemal psychopatycznej grze, jaka odbywała się między Nickiem a Amy. Amerykańską parą idealną. Tak wstrętnie udaną, że na samą myśl robi się niedobrze. Jednak o tej pozornej idealności dowiadujemy się dopiero później. Na początku czytelnik orientuje się, że z zachowaniem Nicka zdecydowanie jest coś nie tak, z kolei Amy wydaje się być wspaniałą, kochającą żoną. Sytuacja rozwija się, gdy Amy znika w dość niejasnych okolicznościach, a Nick staje się jednym z głównych podejrzanych. Ok, typowe. Ale tu Gillian Flynn pozwala czytelnikowi na coś więcej, niż zwykłą obserwację wydarzeń. Ona wpuszcza go do psychiki bohaterów. Zaginioną dziewczynę czytamy na dwa głosy, z których żaden nie wzbudza naszego zaufania. Historia jest na tyle intrygująca, że z czystym sumieniem polecę ją amatorom dobrych thrillerów psychologicznych. Wahałabym się jednak przy wyborze wersji papierowej. Styl autorki jest dość specyficzny i może być drażniący dla wymagających czytelników. Tu proponuję zdać się na uroki audiobooka.
Wg mojej skali 4/5Przede wszystkim dowiedziałam się, że Gillian Flynn tworzy wyśmienite portrety socjopatów i choć tutaj nie obyła się bez rażących oczy (uszy) stereotypów, to wybrnęła z nich mistrzowsko psychologicznie. Wszystko zmyślne i perfekcyjnie dopracowane. Momentami nawet dziwiłam się samej sobie, że tylko czekam na moment, gdy włączę ścieżkę z Zaginioną dziewczyną (i trochę zwolnię kroku). Ale jak to u mnie bywa z thrillerami, nie potrafię o nich pisać. Nie potrafię łuskać z nich więcej, niż one same mi pokazują. Analizować zamierzeń bohaterów i wczuwać się w ich zagmatwaną psychikę. Tuż po przeczytaniu takiej książki, w ogóle mnie to już nie interesuje. Taka książka brzmi tylko w momencie jej czytania, potem staje się podźwiękiem, który nic nie wnosi. Oczywiście, zdarzają się wyjątki. Zaginiona dziewczyna mogłaby być takim wyjątkiem, ale zdecydowanie za szybko o niej zapomniałam. Chociaż... nie do końca.
Nie sposób zapomnieć o tej chorej, niemal psychopatycznej grze, jaka odbywała się między Nickiem a Amy. Amerykańską parą idealną. Tak wstrętnie udaną, że na samą myśl robi się niedobrze. Jednak o tej pozornej idealności dowiadujemy się dopiero później. Na początku czytelnik orientuje się, że z zachowaniem Nicka zdecydowanie jest coś nie tak, z kolei Amy wydaje się być wspaniałą, kochającą żoną. Sytuacja rozwija się, gdy Amy znika w dość niejasnych okolicznościach, a Nick staje się jednym z głównych podejrzanych. Ok, typowe. Ale tu Gillian Flynn pozwala czytelnikowi na coś więcej, niż zwykłą obserwację wydarzeń. Ona wpuszcza go do psychiki bohaterów. Zaginioną dziewczynę czytamy na dwa głosy, z których żaden nie wzbudza naszego zaufania. Historia jest na tyle intrygująca, że z czystym sumieniem polecę ją amatorom dobrych thrillerów psychologicznych. Wahałabym się jednak przy wyborze wersji papierowej. Styl autorki jest dość specyficzny i może być drażniący dla wymagających czytelników. Tu proponuję zdać się na uroki audiobooka.
Zaginiona dziewczyna
Gillian Flynn
audiobook
Wydawca: G+J
czyta Zbigniew Dziduch
długość: 16 godz. 39 min.
Książka wysłuchana w ramach wyzwań:
104 KSIĄŻKI (37)
104 KSIĄŻKI (37)