Po dłuższym namyśle postanowiłam nie wyjaśniać okoliczności pojawienia się na Przestrzeniach tekstu (i w moim życiu) książki mówionej, zwanej dalej — audiobookiem. Wyjaśnienie jest po części czysto prozaiczne i podchodzi pod dobrze znany wszystkim refren, który leci mniej więcej tak: brak czasu, brak czasu, brak czasu. Nie jest to również pełne wyjaśnienie, bo — wbrew pozorom — na przesłuchanie audiobooka ten czas jednak trzeba mieć. Do tego dochodzi uwaga, skupienie i umiejętność słuchania. O ile z tą ostatnią czynnością nie miałam nigdy większych problemów (czasem nawet słyszę to, czego nie trzeba), tak przy skupianiu uwagi wypadam o wiele gorzej. Do tego dochodzą też absurdalne uprzedzenia, że słuchanie audiobooka, to przecież nie jest czytanie książki ("nawet się nie umywa — myślałam — wymyślono audiobooki dla leniuchów, którym nie chce się sklejać literek"), to zwykła atrapa, pójście na łatwiznę ("hahaha" — śmiałam się pod nosem ze słuchaczy mówionych książek; rety, darujcie!). A teraz wstyd mi za siebie. Wstyd, bo takie wysłuchanie audiobooka (z uwagą!) to jak przeczytanie (z uwagą) normalnej książki. Zajmuje tyle samo czasu, ale wymaga zdwojonej czujności. Poza tym tutaj mamy do czynienia z trzema płaszczyznami — tą, wyznaczoną przez sam tekst (opisową), tą, którą tworzy nasza wyobraźnia (obrazową), oraz tą, którą rysuje głos i intonacja lektora. Ten ostatni element to dla mnie zupełnie nowa kategoria i również pod tym kątem będę za chwilę oceniać Uwikłanie. W moich oczach ta trójwymiarowość czyni audiobook w pełni wartościowym nośnikiem literackiej treści. Nie mówię, że odtąd nastała na Przestrzeniach wielka era audiobooków, ale i nie zaprzeczam, że po taką formę "czytania" już nigdy nie sięgnę. Sięgnę. A winien temu nikt inny, jak sam mości pan Miłoszewski (albo Teodor Szacki, o czym zaraz).
"Nie ma złych. Są tylko uwikłani."
Bert Hellinger
Jestem świeżo po przesłuchaniu Uwikłania i mogę być ciut nieobiektywna. Po pierwsze, jest to mój pierwszy w życiu wysłuchany audiobook (więc nie mam porównania). Po drugie, jest to mój pierwszy polski kryminał, napisany przez polskiego autora i osadzony w rażąco polskiej scenerii (więc nie mam porównania). Po trzecie, trafiłam na typ bohatera, którego uwielbiam, choć powinnam piętnować (tu porównań mam sporo). Uwikłanie to posępny, przyjemnie wlekący się kryminał, ze stosunkowo niewielką liczbą trupów i minimalną ilością zwrotów akcji. Jest za to odpowiednio wyrazisty, dosadny i dezorientujący, a przede wszystkim dobrze napisany. Sylwetki bohaterów zostały doskonale nakreślone, przy czym ekspresja głosu lektora niepokojąco je ożywia. Wspomniany niepokój wzmaga fakt, że bohaterowie Miłoszewskiego są pełni goryczy, lęków i słabości. Są przeciętni, przez co prawdziwi i wiarygodni. Do tego dochodzi ponura atmosfera Warszawy, nietypowe miejsce i okoliczności zbrodni, a także zarys funkcjonowania polskiej prokuratury. Chłodny i konkretny w swoim stylu Miłoszewski, czytany przez Roberta Jarocińskiego, brzmi tutaj niczym czysta poezja. A toć to przecież rasowa proza życia.
Mała, ponura przykościelna salka niosła nieznośne echo. W środku stało pięć osób. Ich dziwne ustawienie, łzy i przerażone twarze, u niewtajemniczonego obserwatora mogły wywołać niemały strach. Teraz pani Jarczyk patrzy z nienawiścią na pana Telaka, choć jeszcze przed chwilą stała odwrócona do niego plecami. Pani Kwiatkowska wyrywa się ku dwóm pustym krzesłom. Terapeuta stoi obok. Nie uczestniczy w ustawieniu. Sednem terapii ustawień Hellingera jest uporządkowanie zerwanych lub nadwerężonych więzi rodzinnych poprzez ustawienie osób uczestniczących w terapii na miejscu kogoś z rodziny pacjenta. Uczestnicy ustawienia odgrywają nieznane im role. Wiedzą tylko kim w ustawieniu będą dla pacjenta. Pacjent sam ustawia uczestników. Tego właśnie doświadczali Telak, Jarczyk, Kwiatkowska i Kaim w wieczór poprzedzający śmierć Telaka. Teraz Telak leży na podłodze, a z jego oka wystaje wbity pionowo rożen. Nieprzyjemny widok — pomyślał prokurator Teodor Szacki. Jego komórka zawibrowała w kieszeni elegancko skrojonej marynarki. "Kotek". Skrzywił się myśląc o rozmowie z żoną. Weronika od dawna nie wywoływała w nim tych samych, co kiedyś, żarliwych uczuć, a w jego życie wkradła się nieznośna rutyna, która sprawiała, że Teodor Szacki był człowiekiem potwornie znudzonym i zmęczonym życiem. Jedynie do córki — siedmioletniej Helci, żywił jeszcze jakieś prawdziwe uczucia, mimo że skrzętnie skrywane. No i może jeszcze Monika. Świeżo poznana dziennikarka. Ni to ładna, ni brzydka, ale młoda, a on jest już sporo po 30-stce i nigdy jeszcze nie zdradził żony. Ale teraz ta sprawa Telaka. Sprawa Telaka i mnóstwo upierdliwych spraw, którymi go zarzucają. Kto zabił? Czy któryś z uczestników tej teatralnej sesji terapeutycznej? Sam terapeuta? Żona? Kto?
To niesamowite, że z pozoru taki przeciętny kryminał, z niekoniecznie zaskakującym zakończeniem śledztwa i raczej apatyczną akcją, okazuje się niemalże doskonały. Doskonały w swej formie (a uwydatniony świetnym czytaniem Jarocińskiego), doskonały pod kątem wykreowanych postaci (pewnie będę jedną z niewielu, ale ja do Szackiego czuję dużo sympatii; lubię bohaterów przegranych i niedoskonałych, odczuwających ciągły brak, a on w tym swoim narzekaniu i znużeniu był niemal uroczy) oraz doskonały w kontekście wprowadzonego tła, mocno akcentującego polskie realia. Jedyna rzecz, do której mogę się przyczepić, to nieco rozczarowujące wyjaśnienie sprawy. Poza tym jednym szczegółem (!), dostałam do uszu naprawdę dobry kryminał. Mało tego — dostałam rewelacyjny audiobook. Teraz czeka na mnie Ziarno prawdy i na pewno wybiorę je w wersji audio. Czy to nie wystarczająca rekomendacja?
Wg mojej skali: 5/5
Uwikłanie
Zygmunt Miłoszewski
audiobook
Wydawca: Monodia Studio
czyta Robert Jarociński
długość: 10 godz. 43 min.
Zygmunt Miłoszewski
audiobook
Wydawca: Monodia Studio
czyta Robert Jarociński
długość: 10 godz. 43 min.
Książka wysłuchana w ramach wyzwań:
104 KSIĄŻKI (11)