ale pamiętam, że było gorąco."
Nie mogłam się powstrzymać. Może to wstyd tak powtarzać za Konwickim, który powtarzał to w takt anegdoty Kopalińskiego, ale w dźwięku tych słów pulsuje cała ta książka, a mi podoba się ten wyświechtany tekst, dość nadużywany w trakcie tej rozmowy. Do dziś słyszę głos Konwickiego z pewnego dokumentu, który oglądałam 6—7 lat temu, a w którym mówił, że chciałby już odejść, a jak na złość, jeszcze żyje. Nie był to łut czarnego humoru, ani żaden zaczepny dowcip w stylu starszego pana, jakim to rodzajem dowcipu przepełnione są rozmowy z Pamiętam, że było gorąco. To był żal. Tadeusz Konwicki zmarł 7 stycznia tego roku i pomyślałam, że los z nim trochę poigrał. A potem ukazało się to wznowienie (swoją drogą, nie mogę napatrzeć się na tę okładkę) i przypadkowo obejrzałam po raz trzeci Ostatni dzień lata.
Tadeusz Konwicki pojawił się w moim nastoletnim życiu za sprawą Małej apokalipsy, która w tym wieku pewnie miała prawo fascynować. Nie pamiętam, co było dalej, ale pamiętam... te wszystkie filmy, o których mówi z Katarzyną Bielas i Jackiem Szczerbą. Salto, Jak daleko stąd, jak blisko, wspomniany wyżej Ostatni dzień lata. Dla pasjonatów ambitnego polskiego kina, jak i miłośników całej tej atmosfery, w której wyrastała filmowa bohema lat 60—tych, Pamiętam, że było gorąco to będzie wyborny kąsek. Dla mnie Konwicki zawsze był najpierw literatem, dopiero później filmowcem. Nie zdawałam sobie sprawy, że tak blisko było mu do wielkiej kinematografii. Studio Filmowe "Kadr", Grand Prix w Wenecji. A mówi o tym wszystkim tak naturalnie. Jego bezpośredniość wydaje się dość niezwykła, bo on się tu z nikim nie ceregieli, nie kluczy, nie wchodzi w pozy i nie próbuje kreować się na wielkiego twórcę, którym w istocie był. Uderza nas jego bezpretensjonalność i brak przesadnej chełpliwości. Z drugiej strony jest w tym pewna buta i dużo ironizowania. Gdy Konwicki opowiada o tym, jak zaczynał swoją filmową karierę, o tym, że dokładnie wiedział, jak chce, aby wyglądały jego filmy, o ludziach, których znał — on po prostu o tym mówi. Na czytelniku robi to wrażenie, ale on... po prostu o tym mówi i trochę się podśmiewa. Żartuje. Skrywa nieco w cień. Widzę to w jego filmach. Widzę pokorę i determinację. Wszystko u niego jest "na poziomie"; solidne, zdecydowane, dobre. Po prostu dobre.
Ten plan filmowy w Ostatnim dniu lata. Piasek sypiący się do oczu kamer i ascetyczna sceneria. Przenoszenie sprzętu. Ostatnie kadry kręcone tuż przed jesienią. Tak niewiele wiedziałam. I te dźwięki, za którymi Konwicki przepadał. Dźwięk dzwonów cerkiewnych, dźwięki pociągów. Mam wrażenie, że znów mam naście lat, górnolotne myśli i czytam Małą apokalipsę na balkonie tuż przed maturą.
Ten plan filmowy w Ostatnim dniu lata. Piasek sypiący się do oczu kamer i ascetyczna sceneria. Przenoszenie sprzętu. Ostatnie kadry kręcone tuż przed jesienią. Tak niewiele wiedziałam. I te dźwięki, za którymi Konwicki przepadał. Dźwięk dzwonów cerkiewnych, dźwięki pociągów. Mam wrażenie, że znów mam naście lat, górnolotne myśli i czytam Małą apokalipsę na balkonie tuż przed maturą.
Tak zadziałała na mnie ta rozmowa. Całe Pamiętam, że było gorąco utrzymane jest w stylu gawędziarskim. Konwicki sobie opowiada, wspomina, rzuca anegdotami. Pełno w nich nazwisk, zdarzeń i twórczego zapału. Pełno serdecznego, czasem nieco staroświeckiego dowcipu i zadziornej bezczelności. Podoba mi się taki Konwicki, a jednak w pewnym momencie przerwałam lekturę i pomyślałam sobie, że albo się Konwickiego lubi i czasem przymyka oko na pewne sprawy, albo lubi i ma trochę dość. A potem wróciłam do czytania.
Za możliwość przeczytania książki dziękuję wydawnictwu:
Wg mojej skali 4/5
Pamiętam, że było gorąco.
Rozmowa z Tadeuszem Konwickim
Katarzyna Bielas, Jacek Szczerba
Wydawnictwo Czarne
Rok. wyd. 2015
s. 264
Książka przeczytana w ramach wyzwań:
KLUCZNIK 2015 (coś białego)
104 KSIĄŻKI (30)