"— Nikt nie łowi w okolicach Poveglii.
Ludzie nie chcą kupować tych ryb, bo mówią,
że one się karmią ludzkimi kośćmi.
I nie wolno tam przybijać. Władze twierdzą, że budynek
grozi zawaleniem, ale wszyscy znają prawdziwy powód:
wyspa jest nawiedzona"
Ludzie nie chcą kupować tych ryb, bo mówią,
że one się karmią ludzkimi kośćmi.
I nie wolno tam przybijać. Władze twierdzą, że budynek
grozi zawaleniem, ale wszyscy znają prawdziwy powód:
wyspa jest nawiedzona"
Trwa huczna wenecka La Befana. Miasto zalała właśnie acqua alta, podniosła się woda w kanałach, zaułki i place utonęły w brudnej morskiej wodzie. W momencie, gdy w Carnivii czyjaś postać zakłada jedną z wyszukanych weneckich masek, zatapiając się w mroczne uliczki Wenecji, w alternatywnym, rzeczywistym świecie ktoś wyciąga z wody bezwładne, martwe ciało. Katerina Tapo, wyrwana telefonem z imprezy, broczy teraz bosymi stopami w mętnej wodzie. Została przydzielona do sprawy, którą poprowadzi pułkownik Aldo Piola. Znaleziona ofiara to kobieta, choć początkowo strój, w jaki jest ubrana, zdecydowanie zmylił śledczych. Kapłańskie szaty przeznaczone z pewnością dla katolickiego księdza, dziwne znaki wytatuowane na skórze. Ciało musiało płynąć już jakiś czas z nurtem wody, prawdopodobnie aż od brzegów Poveglii (omijanej nawet przez rybaków, przekonanych, że wyspa jest przeklęta). Czy Kat i Piola rzeczywiście mają do czynienia z kobietą-księdzem, czy to raczej jakiś niepoprawny heretycki dowcip? I to akurat tu, we Włoszech, gdzie sprawy Kościoła traktowane są nad wyraz poważnie...
W Carnivii miasto wygląda niemal tak samo. Wszystkie place, uliczki, kościoły zostały odwzorowane bardzo pieczołowicie. No, może z pominięciem tego weneckiego brudu, łajdactwa i mroku, który wsiąkał w jej korzenie bardziej niż woda. Carnivia to wirtualna wersja Wenecji. Zalogowani użytkownicy poruszają się po niej tak, jakby mknęli po prawdziwym mieście. Przyodziani w maski, anonimowi, mogą kontaktować się nawzajem, załatwiać swoje sprawy, knuć, plotkować i żyć tak samo, jak w świecie realnym. Tyle że tu nikt ich nie rozpozna. No, może poza twórcą i głównym administratorem. Danielem Bardo, który niebawem trafi za kratki.
Między tymi — na pierwszy rzut oka, niepowiązanymi niczym faktami, jest jeszcze jedna postać. Podporucznik Holly Boland, która właśnie dostała przydział do amerykańskiej bazy wojskowej w Wenecji. To ona trafia przypadkiem na trop starej, wydawałoby się już nieaktualnej sprawy dotyczącej wojny na Bałkanach. Jednak w Bluźnierstwie nic nie dzieje się przypadkiem. Ścieżki Kat, Daniele i Holly łączą się, by odkryć nam okrutną prawdę o tym co działo się na terenach byłej Jugosławii i tym samym wejść w sam środek międzynarodowej intrygi.
Wow. Nie myślałam, że tyle miejsca zajmie mi sam opis Bluźnierstwa. Z reguły unikam długich streszczeń fabuły, bo to mija się z celem, a jednak nie dałam rady zmieścić się w dwóch zdaniach. Za dobre to wszystko. Za bardzo wymowne. Ma zachęcić i skłonić ku reszcie, bo uwierzcie mi, nie macie pojęcia, co znajduje się w środku! Jonathan Holt Bluźnierstwem zadebiutował i przyznaję, że jest to debiut bezbłędny! Połączenie motywów religijnych, kryminalnych i naprawdę znakomitej sensacji, pomysł z wirtualnym miastem, trójpłaszczyznowość, a wszystko to na soczyście zarysowanym włoskim tle! Nic dziwnego, że prawa do tłumaczenia książki wykupiono długo przed jej premierą.
Poza tym, w klimacie, jaki stworzył Holt, można zatopić się bez opamiętania. Mokre chodniki, włoskie osterie, w których Kat i Piola jadali wieczorami. Atmosferę niepokoju podsycają również opuszczona Poveglia, chorwackie smutne wioski, oczy przerażonych kobiet. Holt bawi się z czytelnikiem, dawkując mu odpowiednie emocje. Nie do końca jasny sens funkcjonowania Carnivii i dość skąpa ilość fragmentów z niej samej, pozostawił u mnie pewien przyjemny niedosyt (może niedosyt okazałby się mniej przyjemny, gdybym nie wiedziała, że czeka mnie niedługo druga część serii). Nie mogło obyć się również bez wątku miłosnego, niemal wpisanego już w gatunek literatury kryminalnej, a jednak i na tej płaszczyźnie Holt poigrał z naszą lekką kryminalną gnuśnością. Dodatkowo — ja, która nie przepadam za państwowymi intrygami i wywlekaniem na światło dzienne wojennych zbrodni (wojną w ogóle) w gatunku innym niż reportaż, pochłaniałam Bluźnierstwo coraz bardziej łapczywie. Holt przeskoczył moment, w którym większość podobnych książek spowalnia i zachował odpowiedni poziom. Po trylogii J. S. Bolton, to pierwsza książka, która mnie od początku do końca trzymała przy sobie. I to pierwszy najbardziej trafiony egzemplarz recenzencki, który miałam zaszczyt otrzymać. Czytajcie szybko, bo już za kilka dni ukaże się druga część serii - Herezja.
A przy okazji. Wstąpcie sobie do Carnivii: carnivia.pl.
Za możliwość przeczytania książki dziękuję wydawnictwu:
Carnivia. Bluźnierstwo
Jonathan Holt
Wydawnictwo Akurat
Rok wyd. 2013
s. 400
Książka przeczytana w ramach wyzwań: