Koniec ciepłego szwedzkiego lata. Czujecie te wszystkie zapachy, błyski, kropelki wody pękające w powietrzu i słońce, które tworzy długie popołudniowe cienie? Jej dom leży kilka kroków od wybrzeża. Z okien rozciąga się widok na zatokę i las. Wrzosy nad samym brzegiem i mokre palce. Lubi pływać nago w morzu i schnąć na ciepłych skałkach. Lubi pić wino, gdy nocą za jej oknami przebiegają zwierzęta. Wszystko byłoby dobrze, gdyby nadal nie bała się ciemności. Wszystko byłoby dobrze, gdyby on nie zniknął. Gdyby teraz, w tej samej ciemnej wodzie nie znaleziono drugiego ciała. I gdyby to nie ona znalazła się w centrum zainteresowania zabójcy. Nie jego oddech zastygał na szybie, a wzrok nie przebijał bujnych zarośli. Siri jest psychologiem i psychoterapeutką, i choć sama wciąż zmierza się z mrokami własnej psychiki, próbuje również wyciągać z ciemności swoich pacjentów. To właśnie jedną z jej pacjentek znajdują martwą w pobliżu jej domu. Pożegnalny list, który zostawia dziewczyna, nie tylko wskazuje na samobójstwo, ale także obrzuca Siri winą za konieczność dokonania tego ostatecznego aktu. Czyżby terapia miała odwrotne skutki? A może to wcale nie samobójstwo? Kto bawi się z Siri w tę chorą, okrutną grę? Kto czai za oknami jej samotnego domku nad morzem?
Nie spodziewałam się aż takiej atmosfery! Nie spodziewałam, że za każdym razem będą przechodzić mnie ciarki i że tak bardzo wsiąknę w ten specyficzny klimat. Późne lato, raki, sesje terapeutyczne, które prowadziła Siri, jej samotność i strach. Ale i pewna wewnętrzna siła, jaką może bardziej ja jej przypisałam, niż miała ją w rzeczywistości. Jednak Siri to rodzaj bohaterki, który zawsze mnie przekonuje. Samotna - trochę z przymusu, trochę z wyboru; dumna, zmagająca się z własnymi demonami, a jednak zaciskająca zęby. Trochę nierozsądna, ze skłonnością do nałogów, ale trzymająca fason. Bohater tragiczny. To uwielbiam. To bardzo ważne, by czuć jakąś tam sympatię do głównej postaci. Niezależnie jak ciekawą fabułą mogłaby poszczycić się dana książka, jeden bohater może popsuć cały smak.
Tu jest i fabuła, i wyraźne, dobrze zarysowane postaci, i atmosfera, której pozazdrościć by mógł niejeden kryminał. Jest świetny, zupełnie nie skandynawski (w tym gorszym znaczeniu - braku płynności itd.) styl, który nie gryzie w oczy, który aż koi umęczony innymi rzekomymi (skandynawskimi) wspaniałościami wzrok. Mimo że kryminał, daje prawdziwy spokój ducha, a równocześnie nie pozwala na chwilę wytchnienia. Bardzo udane cudo, które wpadło mi w ręce tej ciepłej jesieni. Popróbujcie.
Spokój duszy
Camilla Grebe, Åsa Träff
Wydawnictwo Rebis
Rok wyd. 2013
s. 376 | Wg mojej skali: 4,5/5 Książka przeczytana w ramach wyzwań:
52 KSIĄŻKI (52)
|
Baza recenzji Syndykatu ZwB