22.04.2015

Pęknięte miasto. Biesłan

"— Żar! Żar! — poganiali go, żeby ruszył przed siebie. — Idź! Idź! 
(...) W ten oto sposób, zgodnie z koczowniczym zwyczajem,
mój syn zrobił pierwsze kroki po Jedwabnym Szlaku."

Bywają reportaże, które chciałoby się jakoś zatrzeć, wycofać z głowy, uznać: "ja tego wcale nie czytałem, nie wiem nic poza tym, że w jakiejś szkole w Biesłanie przetrzymywano ludzi". Bo w tej wersji nie brzmi to tak potwornie smutno. A w książce brzmi. Nagie dzieci, z których terroryści robili sobie tarcze. Przerażone dzieci, które wygrzebywały się spod zwalonych na nie martwych ciał. Ta pani była taka ciężka, nie wiedział, że nie żyje. Ludzie skaczący z okien i chłopiec trzymający na kolanach ładunek wybuchowy. Ja nie wiem, gdzie w naszym osobistym odczuwaniu kończy się literatura, a zaczyna dziwne wewnętrzne rwanie. Literacki reportaż (proza w dużej mierze oparta na faktach, zwał jak zwał, tu naprawdę nie ma to znaczenia) Zbigniewa Pawlaka i Jerzego A. Wlazło to tylko to rwanie. Zapis równocześnie doskonały, solidny, bardzo literacki, jak i rozszarpujący duszę. Mistyka Kaukazu miesza się tutaj z ludzkim przerażeniem. Z tragedią zakładników i zaciętością bojowników. Wojna tworzy w głowach okrutne plany, zaciera granice, a z ofiar robi terrorystów. Witajcie w świecie wojen, kurzu i tańca. Witajcie w Biesłanie.

Tu, w Osetii Północnej, gdzie nie odmawia się czaju i nie gardzi gościnnością, zaczniecie tę drogę od obserwacji małego chłopca, który zrobi swoje pierwsze kroki po Jedwabnym Szlaku. A potem zobaczycie jeszcze wiele dzieci pędzących przed siebie na zdrętwiałych nogach. Zobaczycie chłopaka, który łapie za ręce swojego martwego ojca i wyrzuca jego ciało przez okno. Ja nieustannie o tym myślę. I myślę jeszcze o dziewczynce, po którą miała wrócić matka i nie wróciła. Myślę o nauczycielu, który wyprowadził ze szkoły prawie całą klasę. Uratował ich. Myślę o smrodzie trupów i ciężkości ciał, spod których musiały wydostać się małe dzieci. O ich płaczu. Myślę o tym i wiem, że nie zachowam ni krzty profesjonalizmu. Ta książka rozwaliła mnie emocjonalnie. To książka, przy której można wyć, zawodzić, zaciskać pięści. Bo to nie tylko zapis tragedii, jaka wydarzyła się w Biesłanie 1 września 2004 roku, kiedy to grupa uzbrojonych terrorystów stłoczyła w szkole dorosłych i dzieci biorąc ich na zakładników w swojej chorej politycznej rozgrywce, której nie umieli nawet odpowiednio rozegrać ("miało nie być dzieci"). To relacja bardzo nietypowa. Tak poruszająca, że ja realnie pierwszy raz w życiu wybuchałam przy czytaniu niepohamowanym płaczem! Jak teraz o tym pisać?

1 września. Dzień Wiedzy. W powietrzu czuć zapach kwiatów i wyprasowanych dziecięcych koszul. Dziewczynki gładzą jeszcze swoje kokardy. Chłopcy wyrwą się zaraz z dużych dłoni rodziców. Na ten dzień tutaj czekali całe lato. Recytują pod nosem wierszyki, które zabrzmią na uroczystości. Słychać śmiech. Słychać życie. "Dziecko jest święte", a to odświętny dzień. Ten dzień przeszyje zaraz donośny krzyk: "Allahu akbar!". Z wozów wybiegną zamaskowani i uzbrojeni bojownicy, którzy na kilka dni stłoczą ponad tysiąc osób w szkole numer jeden. Przerażone oczy, wykrzywione do płaczu dziecięce twarze. "Wszyscy zginiecie! Jesteśmy tu, aby was zabić!". Nikt niczego nie rozumie, ale każdy wie, co to jest strach, gdy nad głową wiszą prowizoryczne ładunki wybuchowe. Gdy czyjeś ubranie sztywnieje od krwi. "Dziecko jest święte". W duszach czeczeńskich bojowników walczących o wolność dla swojego kraju nie ma miejsca na taką świętość. Oni mają cel. Przygotowywali się do tego. Popełniają błędy, gubią się w żądaniach, ale prędzej zginą, niż odstąpią od swojej misji. "Strzelali do siebie z odległości metra czy dwóch, patrząc sobie w oczy".

To wszystko opisuje Zbigniew Pawlak (znawca kultury Wschodu i wykładowca, od 20 lat podróżujący po Jedwabnym Szlaku), któremu udało się dostać na Kaukaz kilka dni po tragedii w Biesłanie. Wchodził do domów tych ludzi, pił z nimi czaj i patrzył w ich kaukaskie, smutne, ale żywe oczy. Bo niektórzy przeżyli. Niektórzy uratowali swoje (lub cudze) dzieci, całe klasy. To, co działo się wtedy w tamtej szkole, porusza, wywołuje wewnętrzny bunt i skupia wzrok na sytuacji politycznej Wschodu, ale to dopiero przekaz Pawlaka uderza naprawdę. Tak silnie, aż coś pęka. Tak jak pękło miasto rozdwajając się na tych, którzy stracili w tym zamachu bliskich, i na tych, którzy tych bliskich mają wciąż przy sobie. Którzy chowają się ze swoim szczęściem i butelką wódki w kształcie kałasznikowa. Pawlak przedstawia zdarzenia ze wszystkich perspektyw — nawet od strony terrorystów, czym potęguje demoniczną atmosferę tej historii. Jeździ, pyta, dociera do ludzi, którym strach patrzeć w oczy. Próbuje tłumaczyć nam ten trudny wschodni świat. Przysięgam, NIE DO ZAPOMNIENIA.

Wg mojej skali 5/5

Pęknięte miasto. Biesłan
Zbigniew Pawlak, Jerzy A. Wlazło
Wydawnictwo Znak
Rok wyd. 2014
s. 320



Książka przeczytana w ramach wyzwań:
104 KSIĄŻKI (28)

Wcześniej na blogu:

    https://2.bp.blogspot.com/-SxYS2MMRJdE/Wr5NqQ1FLlI/AAAAAAAAO5I/xa_eTv_VFwspz34Uh3irHkRn_K8DpaX5ACLcBGAs/s1600/621275-352x500.jpg    

zBLOGowani.pl

A w odwiedziny chodzę do:

Wyzwanie czytelnicze 2018

2018 Reading Challenge

2018 Reading Challenge
Luka has read 0 books toward her goal of 60 books.
hide

Obsługiwane przez usługę Blogger.